tagi — Mariia Snisarenko   

Mariia Snisarenko Kwestionariusz

Kwestionariusz
  1. Jakieś arcydzieło

Dla mnie to zdecydowanie Cienie zapomnianych przodków w reżyserii Siergieja Paradżanowa. Ten film to fenomen w kulturze ukraińskiej XX wieku. Biorąc pod uwagę historyczny kontekst powstania tej ekranizacji, jest ona bardzo odważnym buntem przeciwko niszczeniu ukraińskiej kultury i tradycji przez Związek Radziecki.

Jest to arcydzieło pod każdym względem. Już sam proces tworzenia filmu oraz jego nowatorskość i unikalność jak na tamte czasy dużo mówią. Cała scenografia, kostiumy, muzyka, praca operatora… Gdy po raz pierwszy oglądałam ten film, jeszcze w czasach podstawówki, to pomyślałam, że to jest „arcydzieło, które zmieni świat”. Później oglądałam ten film jeszcze wiele razy i za każdym razem byłam tego samego zdania. Czasem żartobliwie mówię, że moje życie dzieli się na przed i po zapoznaniu się z tym filmem. Faktycznie miał on ogromny wpływ na mnie, na kształtowanie się mojej osobowości i samoidentyfikacji.

 

  1. Moment prekaryjny

Pożyczanie książek znajomym? Nigdy nie wiadomo, czy książka wróci do mnie, czy nie, i w jakim stanie. Bo to różnie bywa. A później to umawianie się przez pół roku na spotkanie, aby ją odebrać…

Książki, które kupuję są dla mnie ważne i nie chciałabym, żeby gdzieś ginęły. Dlatego raczej już nie pożyczam.
 

  1. Wspaniała instytucja

Ciężko mi jakoś odpowiedzieć na to pytanie. Często zdarza mi się współpracować z różnymi instytucjami, ale tak naprawdę mało o nich wiem. Głównie chodzi o ludzi, bo to oni tworzą te instytucje. Czasem wchodzę w jakąś współpracę i później męczę się w niej, a gdy pojawi się jakaś inna osoba w zespole, nagle wszystko zaczyna iść super. Myślę, że dla mnie najważniejsza jest nie sama instytucja, a to jak nam idzie współpraca. Tak naprawdę mam kontakt z wybranymi osobami, z którymi wspólnie działam.

Ostatnie lata byłam związana z fundacją KIPISZ i to faktycznie była najwspanialsza współpraca ever pod każdym względem.

Mariia Snisarenko, Stróż lasu

 

  1. Proces demotywacji

Mam genetyczną chorobę mózgu i dość często przez nią nie jestem w stanie ruszyć się z łóżka. Jedyne, co mogę robić to leżeć, umierając z bólu, i czekać aż to przejdzie. Czasem takie ataki trwają po kilka dni i do tego dochodzi jeszcze doba po, gdzie dochodzę do siebie i dalej nie jestem w stanie nic robić, bo nie mam fizycznej siły. Przechodzę wtedy przez ostatnią fazę ataku, która objawia się między innymi obniżeniem zdolności intelektualnych.

Strasznie mnie to demotywuje, bo wyłącza mnie to z życia na kilka dni, czuję się jakaś wybrakowana i nie raz muszę się tłumaczyć przed innymi dlaczego czegoś tam nie zrobiłam. Poza tym czuję straszny żal za stracony czas, czuję się winna. Mimo tego, że choruję na to od urodzenia, to nie jestem w stanie pogodzić się z tym. Czuję, że dużo tracę.

Demotywuje mnie też wojna w moim kraju. Jakoś tak fajnie układało się życie, była nawet pewna stabilność, ale w jeden dzień straciliśmy wszystko. Całkowicie mnie to demotywuje. Tak naprawdę nie widzę żadnego światła w przyszłości i nie wiem, po co to wszystko. Po co żyć, cokolwiek robić, tworzyć, skoro i tak żaden dorobek nie ma znaczenia, w obliczu tego co się dzieje?
 

  1. Godziny pracy

Tak naprawdę 24/7. Nie umiem odpoczywać, dopiero uczę się tego. Jeżeli chodzi o rysowanie, to najlepiej pracuje mi się po południu. Jakoś tak od 15.00-16.00. Wtedy jestem najbardziej kreatywna i skupiona na tym, co robię. Potrafię zacząć pracę o 15.00 i siedzieć do 6.00-7.00 rano. Jak już czuję, że oczy mi nie wyrabiają to idę spać. Najbardziej lubię takie rzuty, jak mogę pracować w trybie non stop, powiedzmy przez tydzień, skupić się na jednym zadaniu i nie rozpraszać się innymi, niezwiązanymi z pracą rzeczami.
 

  1. Fatalna chałtura

Staram się czegoś takiego nie robić. Już od lat unikam tego typu zleceń, bo po prostu męczę się przy tym i źle się czuję wewnętrznie. Nie mogę przypomnieć sobie czegoś z ostatnich lat, co mogłabym nazwać chałturą. Raczej wszystkie rzeczy, które robiłam, wykonywałam z miłością i zaangażowaniem. Kiedyś tam oczywiście zdarzały się chałtury, ale wydaję mi się, że podświadomie wymazałam to z pamięci.
 

  1. Egzotyczna rezydencja

Od dwóch lat biorę udział w ciekawym polsko-niemieckim projekcie artystycznym „Gadu-Gadu”. Pierwotnie miała to być rezydencja, ale przez pandemię projekt odbywa się on-line. Jest to swojego rodzaju gra artystyczna. Ten projekt dużo mi dał, pozbyłam się wewnętrznych blokad w tworzeniu, zaczęłam walczyć ze swoim niezdrowym perfekcjonizmem, otworzyłam się na nowe media i zaczęłam bardziej doceniać eksperyment jako formę tworzenia. Bo z zasady, jako że wywodzę się z akademizmu, zanim wezmę pędzel muszę mieć wszystko szczegółowo przemyślane. W „Gadu-gadu” były ustalone granice czasowe na realizację dzieła. Czasem to była doba, czasem parę godzin, najbardziej ekstremalna była dla mnie runda gry 30 minut. W tych granicach czasowych trzeba było coś stworzyć w swoim medium, jakoś odpowiedzieć na pytanie i udostępnić to dla widzów. Było to dla mnie wielkim przełamaniem swoich blokad, bo musiałam udostępnić coś, co stworzyłam na szybko, nie mając czasu na zastanowienie się, przemyślenie i dopieszczenie.
 

  1. Średnia nagroda

Chyba taka, co nie przyczynia się do dalszego rozwoju artystycznego. Ja nie przywiązuję uwagi do nagród, raczej jestem obojętna, bo wszystkie te nagrody są jakoś bardzo umowne. Sama zasiadam czasem w różnych komisjach i wydaje mi się, że to trochę dziwne, że 3-5 osób decyduje o tym, czy coś ma wartość, czy nie. Patrzę oczywiście poprzez pryzmat swojej twórczości: tworzę dla ludzi, a nie dla małej grupy jurorów, w których gusta ciężko jest trafić.
 

  1. Średnia nagroda

Nie wiem czy istnieje jakiś nieartystyczny motyw w moim życiu. Wydaję mi się, że wszystko czego doświadczamy w życiu w pewien sposób przekłada się na twórczość. W tym jest synteza, wszystko, co w ogólnym pojęciu może wydawać się nieartystyczne, jednak przyczynia się do tego, że zaczynam coś tworzyć. Grzebanie w ogrodzie i opieka nad roślinami mogą wydawać się mało artystyczne, ale ileż w tym jest inspiracji. Poza tym natura jest chyba najlepszym artystą na świecie. Lubię też badać i uczyć się w kontekście ziołolecznictwa i medycyny tradycyjnej, biologii i anatomii, poznawania procesów zachodzących wewnątrz naszych ciał.
 

  1. Marzenie ściętej głowy

Żeby ludzie przestali być tak okropni. Marzę o tym. Żeby żyli w spokoju, tolerancji i porozumieniu, a nie wpierdalali się do życia innych, aby rujnować, zabijać, niszczyć i palić wszystko, co było tworzone z miłością. Ja już mam tak dość okrucieństwa ludzkiego, że czasem żałuję, że ten covid nie wymordował nas jako gatunku.
 

  1. Oglądany serial

Rzadko mi się zdarza siedzieć i oglądać seriale z całkowitym skupieniem. Są oczywiście takie, które są warte poświęcenia czasu. Jednak ostatnio lubię sobie włączyć serial w tle, podczas pracy. Zazwyczaj jest to jakaś fantastyka i coś, co już kiedyś widziałam. Teraz od czasu do czasu włączam sobie Battlestar Galactica, Stargate lub Star Trek. W tych dwóch ostatnich podoba mi się ta naiwność i że jednak dobro jest silniejsze od zła, taki wymysł, bo nie wierzę, że w rzeczywistości tak jest. Fantastyka pełną gębą. Hehe. Generalnie lubię sobie puszczać w tle seriale fantastyczne, o kosmosie i tego typu rzeczy.

Mariia Snisarenko, z cyklu żywiołaki, Ziemia