
Nie znalazłam przestrzeni na intymne rozmowy. Nic w tym dziwnego, zazwyczaj nie wchodzę w takie rozmowy szybko, nie wylewam się i nie jestem pojemna, wszystko odbywa się raczej w długim, powolnym żłobieniu. A w tych dość krótkich, jednokrotnych spotkaniach, gdzie onieśmielenie było obustronne, mi najczęściej towarzyszyła zwykła niezręczność. Czego ja tak naprawdę chcę od tych kobiet?
Nie dając bezpieczeństwa, nie można wymagać autentyczności. Pytanie o autentyczność procesu od początku nie dawało mi spokoju. Na ile, nie mając doświadczenia w stymulacji drugiej osoby, nie mając naturalnych predyspozycji do wprowadzania kogoś w działanie – otwartości, ciepła, łatwości w budowaniu wzajemnego zaufania – mogę zrealizować ten pomysł.
Jedynym czemu intuicyjnie od początku się sprzeciwiałam, było narzucanie scenariusza. Czasami jednak pojawiał się i był to dla mnie wyjątkowo obcy element, pragnący wdrożyć swoją wizję, zrealizować założenia, albo sprawić, że wcześniej obmyślona wersja, jako jedyna słuszna, znajduje swoje urzeczywistnienie. Walczyłam z tym mimowolnie, poza-wolnie, podświadomie – aż odeszłam, a potem nie wiedząc czemu, wybuchałam gniewem. Było mi niewygodnie jakby w zbyt kanciastych ramach jak dla obłych, kobiecych kształtów.
Może w tym poczuciu niemocy wdrażania drugiej kobiety w odgórne założenia jest prawdziwe zwycięstwo. Może to właśnie jest opowieść o kobiecym ciele, któremu ktoś każe coś robić według własnego spojrzenia. Objaśnia, narzuca perspektywę, wrzuca w określony kontekst.
Mimo to pewne założenia zadziałały. Może za dużo było kierunku, za dużo „powtórz”, ale pośród spotkań następowało niesamowite otwarcie ruchu. Głupio robić coś, do czego nie masz rekwizytów. Owszem głupio – dopóki nie odłączysz się od tego poczucia i nie zostaniesz sama z ciałem.


W przestrzeni działania możesz widzieć tylko brud, pył, puste ściany i bezsens sytuacji, w której się znalazłaś. Ja jednak myślę, że sens jest, choć trochę inny niż ten zaplanowany. Dzięki przesunięciu akcentów Krajobrazy środka przestają być prowadzoną narracją, w której patriarchalność objawia się w założeniach, niedających tak naprawdę możliwości ucieczki z konceptualnej klatki.
To sytuacja zerowa, trochę jak doświadczenie komory bezechowej, które opisywał John Cage. Z tym że proces redukcji dotyczy tu naszego materialnego otoczenia: ciężaru przedmiotów, wyposażenia, mebli, sprzętów. Puste wnętrza budynków, jeszcze nieukończone domy, w których się spotykamy, ramują doświadczenie samotnego bycia z sobą i ze swoim gestem. Nawet wtedy, gdy ciało uruchomione jest poprzez wyobrażenie, wizualizację, przypomnienie konkretnej czynności, to zapętlenie gestu, w systemie repetycji i abstrahującej przestrzeni, wyciąga go z pamięci mięśniowej, uwalnia, pozbawia automatyzmu. Pozostaje ciało w sytuacji braku. Ciało – bez tego, co na co dzień otacza je i wyznacza mu kierunek – ma w sobie performatywną potencję, uwalnia się, samo stanowi ruch i prowadzi podmiot do odkryć.
Na jednej fotografii jestem ja. W tej krótkiej chwili, kiedy walczyłam na schodach z zimnem. Pamiętam, że mój ruch szybko przeistoczył się z czegoś, co można było kojarzyć z domową czynnością, w kompulsywny ruch, który rósł we mnie i stawał się samoistny. Ruch, który ocierał się o surową przestrzeń, był porywczy w swojej potrzebie rozwinięcia się, rzutu do przodu. Dotknięcie tego doświadczenia stawia mnie po drugiej stronie.
Całość Krajobrazów środka opiera się dla mnie na trudzie. Ponownie. Trud niejako konstytuuje to, co robię. Także teraz wierzę, że trud wchodzenia w relacje, trud napięcia, stremowania, ma wartość, która buduje właściwie najważniejsze znaczenia. To wspaniałe, że książka jednak się ukazuje i że wyrasta na moim poczuciu porażki. Jeśli którakolwiek z Was czuła się tak jak ja, przepraszam za tę niezręczność, za ten brak opieki. Może jednak właśnie w tej szorstkości i nieporadności spotkania odnalazłyśmy wspólną energię. Z tych okruchów i prób stworzyłyśmy całość, katalog siły, która wypływa z wewnątrz, z ruchu i pozycji naszych ciał.
Tekst Sam środek pustki pochodzi z książki Internal Landscapes Marty Zgierskiej i Mateusza Sarełło, prace z książki prezentowane są na wystawie Wewnętrze w Galerii Centrala.



