Stanisław Dróżdż, Bez tytułu (sytuacje, nawiasy), 1971
Ślepe? Głuche?
Nieme?
Niepojęte:
Jest.
Czytanie utworu poetyckiego, ale także jakiegokolwiek innego tekstu, jest odkrywaniem znaczenia, które kryje się za percypowanymi znakami. Akt ten najczęściej kojarzony jest z nadaniem dominującej roli słowu, jako nośnikowi najważniejszych treści. Pozostałym zaś elementom pisma, czy zapisu (takim jak interpunkcja) przyznana zostaje funkcja podrzędna; traktowane są one jako niekoniecznie potrzebne uzupełnienie. Tymczasem praktyka artystyczna burzy przyzwyczajenia czytelnika, narusza tę, wydawałoby się jedyną właściwą, hierarchię składników. By głębiej wprowadzić w problematykę związaną z wykorzystaniem znaków interpunkcyjnych, przywołam miniaturę poetycką autorstwa Ryszarda Krynickiego, otwierającą tom Kamień, szron wydany w 2014 roku1 R. Krynicki, Wiersze wybrane, Kraków 2014, s. 289., którą uczyniłam mottem mojej pracy. Utwór ten stanowi symboliczną cezurę (nie ze względu na moment powstania, ale swoje właściwości) między tradycyjnym podporządkowaniem znaków pisarskich słowu, a całkiem nową relacją między tymi elementami pisma, jaka wykształciła się w drugiej połowie XX wieku. Pozostawiając na boku interpretację, która rodzi się dzięki użytym wyrazom, warto przyjrzeć się samej stronie graficznej wiersza. Uwagę zwraca rytmiczny, alternacyjny układ, wyraźna równowaga między ilością słów i znaków przestankowych. Między każdym wyrazem i następujący po nim znakiem (pytajnikiem w wersie pierwszym, dwukropkiem w środkowym i kropką w trzecim wersie) tworzy się ścisły związek – elementy te wzajemnie się dopełniają, dookreślają. Sens tego precyzyjnie skonstruowanego utworu nie wyrasta zatem jedynie ze słów, ponieważ nie mogą być one analizowane bez uwzględnienia towarzyszących im znaków. Między słowem a przestankowaniem istnieje relacja współzależności. Problemem jednak zasadniczym dla mojego tekstu będzie sytuacja ekstremalna, gdy znak interpunkcyjny nie tylko podporządkuje sobie warstwę werbalną, ale będzie jedyną pozostałością lub jedynym sygnałem pisma. Praca ta nie będzie miała zatem charakteru badań mikrologicznych1 Mam na myśli badania mikrologiczne w dziedzinie literatury zainicjowane przez Aleksandra Nawareckiego (zob. A. Nawarecki, Miniatura i mikrologia, t. 1, red. A. Nawarecki, Katowice 2000.). (choć takie skojarzenie może nasuwać „niepozorność” znaku), bo czy można mówić o mikrologii gdy detal zaczyna konstytuować strukturę dzieła i jego znaczenie? Nie będzie dotyczyła również tekstów literackich, lecz prac, które za Dickiem Higginsem nazwać można intermedialnymi1 D. Higgins, Intermedia [esej wizualny], Włochy, Molvena, 19 stycznia 1995. (M. Dawidek-Gryglicka, Historia tekstu wizualnego. Polska po 1967 roku, Kraków – Wrocław 2012, s. 107.)., znajdujących się na granicy między literaturą a sztukami wizualnymi. Celem mojego tekstu jest wskazanie strategii jakie podejmowali i podejmują artyści wykorzystując znaki interpunkcyjne w tekście wizualnym, a także próba odkrycia znaczeń, jeśli istnieją, jakie znak interpunkcyjny ujawnia przy takim działaniu. Istotna będzie dla mnie kwestia „wyrażania”, zawarta w tytule, będąca niezwykle problematycznym zagadnieniem w przypadku znaków przestankowych (o czym napiszę w dalszej części), a która jednocześnie wydaje się nieodłącznym elementem dzieła sztuki będącego zarazem tekstem.
I. Pole gry
Tekst wizualny to pojęcie bardzo szerokie, nie określające konkretnego nurtu, a raczej praktykę artystyczną. Piotr Rypson, jeden z najważniejszych badaczy tego zagadnienia, nazywa tym mianem wszystkie „utwory ujęte w formy wizualne, teksty, którym został nadany pewien szczególny porządek”1 P. Rypson, Obraz słowa. Historia poezji wizualnej, Warszawa 1989, s. 13. . Są to istniejące obok „linearnej” literatury formy zapisu łączące w sobie kategorię słowa i obrazu. Najstarsze przykłady utworów, których lektura przeprowadzana jest zarówno na płaszczyźnie lingwistycznej, jak i wizualnej, odnaleźć można w literaturze greckiej okresu aleksandryjskiego1 Egzemplifikację stanowi twórczość Simiasza z Rodos. Zob. il. 1-2.. Nazwa nadana im za czasów rzymskich – technopaegnie, odzwierciedla ich charakter (techne w języku greckim oznacza sztukę, dzieło, natomiast paegnieon – grę, zabawę). Tego typu zabawy, wirtuozerskie popisy cieszyły się zainteresowaniem we wszystkich epokach historycznych i nierzadko służyły do przekazywania treści niezwykle poważnych i głębokich (np. prawd teologicznych)1 Zob. P. Rypson, op.cit. . Tak jak jednak taka twórczość cały czas mieściła się w obrębie literatury, chociaż poza jej głównym nurtem, tak twórczość, która będzie istotna dla mojej pracy należy już do kategorii odmiennej. Powojenny tekst wizualny, cechuje wykorzystanie różnych dziedzin sztuki, różnych mediów, idiomów artystycznych, które można by przypisać do odmiennych nurtów sztuki1 Dzieła łączące w sobie słowo i obraz, które powstały w drugiej połowie XX wieku, zaliczane są najczęściej do poezji konkretnej. Pojęcie to jest jednak niejednoznaczne – może się odnosić zarówno do międzynarodowego ruchu artystycznego, programu określonego w manifestach, niepowiązanych ze sobą eksperymentów wizualnych lub szerzej, do sztuki wizualnej jako takiej. Dlatego, chociaż korzystać będę z szerszego pojęcia „tekstu wizualnego”, a pojęcie „poezji konkretnej” oznaczać dla mnie będzie jedynie określony ruch artystyczny ograniczony konkretnymi założeniami, to w opracowania, które będę przywoływać niejednokrotnie dotyczą „poezji konkretnej”, chociaż najczęściej w szerokim zakresie znaczeniowym. Uważam, że prace stanowiące zbiór analizowanych przeze mnie dzieł, wykraczają poza to, co mieściło się w obszarze zainteresowania konkretystów. . Z tego też powodu niejednorodny jest sam zbiór prac. Ich wybór jest subiektywny, chociaż umotywowany chęcią pokazania możliwie szerokiego spektrum sposobów wykorzystania znaków interpunkcyjnych w tekście wizualnym powstającym od lat 60. ubiegłego wieku.
Szczegółowej interpretacji poddam wybrane prace Stanisława Dróżdża, które stanowią przykłady poezji konkretnej (zarówno z początków jego twórczości, np. znany tryptyk Niepewność-Wahanie-Pewność z roku 1967 (il. 8), jak i prace z lat 70., 80., a także z ostatnich lat jego twórczości, z roku 2006 (il. 3-7), książkę artystyczną pt. „REALITY” Jarosława Kozłowskiego wydaną w 1972 (il. 14-15), instalację Ewy Kuleszy Poza ortografią z 2006 roku (il. 22-23). Poszczególne wątki dopełnię analizą dzieł artystów zagranicznych: wierszy Vaclava Havla z tomu Antykody (il. 9-11), której pierwsze wydanie ukazało się w 1964, cyklu Und Punkt [I kropka] Sophii Pompéry zakończonego w 2013 roku (il. 15-18), Virgole [Przecinki] Ketty La Rocca z roku 1970 (il. 21), projektu Between The Words [Między słowami] Nicholasa Rougeux (il. 20), a także pracy Richarda Galpina Punctuation from Samuel Beckett’s Endgame [Interpunkcja z utworu Endgame Samuela Becketta] z 1998 roku (il. 19).
Elementem porządkującym zbiór tych prac jest bardziej aspekt geograficzny niż chronologiczny. Podkreślić należy, że perspektywa, z jakiej będę się przyglądać funkcjonowaniu znaków interpunkcyjnych, będzie perspektywą ukształtowaną przez język polski1 Jak zauważa Aleksandra Kremer: „(…) w rozprawach o poezji konkretnej ważniejsze od podziałów państwowych okazują się granice języków i stojących za nimi: świadomości kulturowej, dostępności pewnych tekstów, określonych tradycji intelektualnych i literackich” (A. Kremer, Poezja konkretna w trzech obszarach językowych, „Przestrzenie teorii”, 2013, nr 19, s. 97.).. Z tego też powodu prace, które będę bardziej szczegółowo badać, stanowią dzieła artystów, których językiem ojczystym jest również język polski, natomiast prace artystów zagranicznych posłużą mi jako przykłady wskazujące na powszechność pewnych praktyk lub do pokazania innych możliwych strategii. Uważam, że rozważanie tak delikatnego, niejednoznacznego, a raczej wieloznacznego zagadnienia u artystów tworzących teksty wizualne w innym języku niż mój ojczysty, mogłoby doprowadzić do niepotrzebnych błędów i niespójności. Holistyczne ujęcie problemu jest utrudnione, lub wręcz niemożliwe, ze względu na zróżnicowanie zasad i konwencji określających użycie przestankowania1 K. Górski, Zagadnienie interpunkcji w wydaniach klasyków polskich, „Pamiętnik literacki”, 1973 (64), nr 4, s. 152., a także na pewną dowolność jej wykorzystania (przede wszystkim w tekstach o charakterze artystycznym). Dowolność ta wynika z funkcjonowania przestankowania w kulturze – mam na myśli obecność nazw znaków interpunkcyjnych w wyrażeniach idiomatycznych oraz mniejsze lub większe wykorzystanie w typografii1 Zob. K. Houston, Ciemne typki. Sekretne życie znaków typograficznych, tłum. M. Komorowska, Kraków 2015..
Interpunkcja jako problem badawczy
Zanim przejdę do analizy poszczególnych zjawisk artystycznych konieczne jest zdefiniowanie najważniejszych pojęć oraz przedstawienie stanu badań dotyczącego tego zagadnienia. Wydaje się, że problem funkcjonowania interpunkcji w tekście zwrócił uwagę badaczy dopiero w ostatnich latach (silniejsze zainteresowanie tym tematem można zaobserwować od ostatniej dekady ubiegłego wieku) i to jedynie na wybranych obszarach.
Najbardziej rozbudowane badania prowadzone są na polu literatury – dominują prace o charakterze językoznawczym (Geoffrey Nunberg The Linguistics of Punctuation – książka wydana w 1990 roku1 G. Nunberg, The Linguistics of Punctuation, Stanford 1990. , Malcolm Parkes, Pause and Effect: An Introduction to the History of Punctuation in the West – praca z roku 19921 M.B. Parkes, Pause and Effect: An Introduction to the History of Punctuation in the West, California 1992.), ale pojawiają się również publikacje dotyczące dzieł literackich, głównie poezji, w których dostrzeżona zostaje zdolność znaku do generowania znaczeń (przykład stanowi interpretacja jednego z liryków lozańskich Adama Mickiewicza inc. Uciec z duszą na listek, którą przeprowadził Aleksander Nawarecki1 A. Nawarecki, Pokrzywa. Eseje, Chorzów-Sosnowiec 1996, s. 83-95. oraz analiza dwóch utworów konkretnych E. E. Cummingsa w pracy Evy Maríi Gómez Jiménez1 E. M. Gomez-Jimenz, The Meaning of Punctuation. Two Examples by E. E. Cummings, (http://www.academia.edu/10068724/The_meaning_of_punctuation_two_examples_by_E._E._Cummings, dostęp dnia 23.02.2017). ). Margines stanowią natomiast opracowania tego zagadnienia badające dzieła znajdujące się na granicy między literaturą a plastyką: m. in. letryzm, książki artystyczne, poezję konkretną, czy szerzej – tekst wizualny, chociaż istnieją bardzo rzetelne studia poświęcone tymże obszarom (należy wymienić książkę Piotra Rypsona Obraz i słowo. Historia tekstu wizualnego1 P. Rypson, op. cit. oraz Małgorzaty Dawidek-Gryglickiej Historia tekstu wizualnego. Polska po 1967 roku1 M. Dawidek-Gryglicka, Historia tekstu wizualnego. Polska po 1967 roku, Kraków – Wrocław 2012). Jednak nawet w tych publikacjach jedyne spostrzeżenia pojawiają się niejako mimochodem, przy okazji omawiania konkretnych prac, a samo zagadnienie funkcjonowania znaków interpunkcyjnych w tekście wizualnym nie zostało dotychczas omówione jako samodzielny problem badawczy. Taki właśnie stan jest powodem, dla którego będę korzystać z opracowań dotyczących ściśle literatury w badaniu genezy i rozwoju zjawiska polegającego na stopniowej autonomizacji znaków przestankowych. Obecność w przedmiocie badań cząstki „znak” prowokuje natomiast przyjęcie perspektywy semiotycznej w refleksji nad samym pojęciem interpunkcji, a także nad funkcjonowaniem rzeczywistego znaku – graficznego – w pracach artystycznych. Napięcie między tym, co wizualne i tym, co tekstowe, które stanowi immanentną cechę wszystkich dzieł, jakie poddam analizie, przyczyni się z kolei do sięgnięcia po aparat pojęć wprowadzonych przez Jacquesa Derridę, takich jak gra, dekonstrukcja, sygnatura, ślad, czy różnia. Zaznaczyć należy, że perspektywa poststrukturalistyczna jest dominującym spojrzeniem w pracach krytycznych poświęconych zagadnieniu tekstu wizualnego.
Granice definicji
Aby zrealizować zadanie wskazane w tytule – przedstawić strategie wykorzystania znaków interpunkcyjnych w tekście wizualnym – udzielić należy odpowiedzi na pytanie czym jest przestankowanie oraz co rozumiem pod pojęciem strategii. Odpowiedź na pierwsze pytanie, czym jest „znak interpunkcyjny”, uznać można za stosunkowo prostą. Według Słownika Oksfordzkiego1 Powołuję się na definicję interpunkcji zamieszczoną w Oxford English Dictionary Online (http://www.oed.com.018678xr0462.han.amu.edu.pl/view/Entry/154629, dostęp dnia 23.02.2017)., stanowi on sygnały delimitacyjne (przecinek, kropka, średnik) lub delimitacyjno-modalne (pytajnik, wykrzyknik). Odpowiada zatem za członowanie, budowanie rytmiki tekstu, wyznaczanie akcentów w zdaniu, pauz między wyrazami, określa relację między poszczególnymi słowami i je porządkuje. Jest stosowana w celu zachowania logicznej i klarownej konstrukcji zdania oraz do modulowania strumienia mowy zgodnie z intencją autora. Wskazane powyżej funkcje zasadniczo pozostają niezmienne, jednak sam sposób notacji, ich kształt1 Silne zróżnicowanie pisma w różnych językach dobrze obrazuje wypowiedź Alfreda F. Majewicza: „Znaki przystankowe w zapisie tekstów w poszczególnych językach bywają stosowane po każdym wyrazie, po każdej frazie, po każdym zdaniu, lub wcale. Na przykład w sylabicznym piśmie etiopskim znak przystankowy podobny do dwukropka (:) może następować po każdym wyrazie, a znak podobny do podwójnego dwukropka (czterokropek (::)) znaczy koniec zdania, przy braku pauz międzywyrazowych czy międzyzdaniowych. W systemie tajskim występują jedynie pauzy międzyzdaniowe bez użycia jakichkolwiek znaków przystankowych”. (A.F. Majewicz, Alfabety wśród systemów pisma [w:] Książka i co dalej 5, katalog wystawy, Alphabet. wystawa poezji wizualnej i dźwiękowej, 25.10 – 05.11.2004, Galeria AT, Poznań, s. 10.). oraz reguły ich użycia są zmienne historycznie, a także są różne dla odmiennych języków1 Jest tak również w przypadku języków europejskich opierających swój zapis na alfabecie łacińskim (K. Górski, op.cit., s. 152.)..
Genezy znaków przestankowych, posiadających jednakże odmienne kształty od znanych współcześnie, należy szukać już w starożytności i tzw. systemie greckim. Konrad Górski, analizując zwięźle rozwój interpunkcji, zwraca uwagę, że aż do XVI wieku, pomimo kilku prób uporządkowania zasad użycia (przede wszystkim w VIII i IX wieku) ich wykorzystywanie cechowała duża dowolność1 Ibidem, s. 153-156. Por. Encyklopedia wiedzy o książce, red. A. Birkenmajer, B. Kocowski, J. Trzynadlowski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1971, s. 1018.. Dopiero wraz z wynalezieniem druku pojawiła się konieczność ujednolicenia zasad delimitowania tekstu. Zasadniczy jednak przełom, według autora, dokonał się w XIX wieku – ta „rewolucja”, jak określa to zjawisko historyk literatury, posiada istotny związek z przedmiotem moich badań. Rosnąca chęć systematyzacji interpunkcji (mniej lub bardziej nasilona w różnych krajach) sprawiła, że doszło do przejścia od pierwotnego, retoryczno-intonacyjnego członowania strumienia mowy utrwalonej w piśmie do delimitacji składniowo-logicznej1 K. Górski, ibidem, s. 151.. Pomijając wysuwany przez badacza na plan pierwszy problem zmian, jakie dokonały się w obrębie użycia interpunkcji, warto zaznaczyć, że od tego momentu wytworzyło się napięcie między intencją autora-pisarza projektującego sposób odczytania jego tekstu, a narzuconymi mu rygorystycznie zasadami. Oczywiście napięcie to było zróżnicowane: w Anglii lub Francji pisarz posiadał większą swobodę, natomiast w Niemczech oraz w Polsce był bardziej podporządkowany regułom. Można jednak postawić hipotezę, że taka sytuacja przyczyniła się do dostrzeżenia ikonicznych wartości znaków interpunkcyjnych, wzmacnianych przez zasady użycia, i sprowokowała wykorzystanie ich jako autonomicznych znaków zarówno w grafice użytkowej, jak i tekstach literackich – egzemplifikację stanowić może tytuł ostatniego rozdziału Lalki Bolesława Prusa (…?…). Kolejnym etapem w autonomizacji znaku interpunkcyjnego była twórczość artystów na początku wieku XX – eksperymenty futurystyczne oraz działalność m.in. E. E. Cummingsa (1894-1962) w Stanach Zjednoczonych. W kontekście sztuki polskiej warto przywołać sylwetkę Jana Nepomucena Millera (1890-1977) i jego śmiały pomysł polegający na wprowadzeniu alternatywnej poezji „znaków przestankowych”, o którym wspomina Piotr Rypson w książce Obraz słowa. Historia poezji wizualnej1 P. Rypson (op. cit., s. 287, 291) przywołuje fragment artykułu zamieszczonego w 1922 roku przez Millera w piśmie Ponowa: „Z utartych znaków można by stworzyć cały szereg kombinacji graficznych, pełnych wyrazów i podobnej treści. Tych kombinacji może być oczywiście bardzo wiele. W ten sposób mogłaby się rozwijać dość złożona symbolika graficzno-przystankowa stanów uczuciowych na podobieństwo nut muzycznych […] Utwory tego rodzaju stałyby na granicy poezji, malarstwa i sztuki graficznej i mogłyby oddziaływać na równi z tymi sztukami”. . Pomysł ten nie zyskał w swoich czasach rozgłosu. Dopiero w drugiej połowie XX wieku, wraz z poezją konkretną, której erupcja przypada na lata 1950 – 1980, tego typu utopijne pomysły wreszcie znalazły urzeczywistnienie i zostały docenione już nie po stronie literatury, ale w obszarze sztuk plastycznych.
Definicje podawane przez słowniki opisują pojęcie znaku interpunkcyjnego poprzez enumerację jego zastosowań. Takie wytłumaczenie jednak tylko częściowo pozwoli opisać i zrozumieć zjawisko, gdy znak staje się, w gruncie rzeczy, bezużyteczny, gdy zostaje wyalienowany z kontekstu językowego. Przy takim działaniu wagę zyskuje sam kształt, ważne staje się, jakie treści niesie ze sobą jego forma graficzna. Pytanie, które należy zadać, brzmi: czy znaki oderwane od słów niosą jeszcze jakąś treść, czy może stają się jedynie abstrakcyjnym, pustym śladem drukarskim? Badacze nie wskazują jednej odpowiedzi na to pytanie. Zanim przybliżę ich stanowisko, warto przyjrzeć się dokładniej właściwościom poszczególnych znaków przestankowych, które, jak się okaże, będą kluczowe dla strategii wykorzystywania ich w tekście wizualnym.
Nawiązując ponownie do utworu Ryszarda Krynickiego, o znaku interpunkcyjnym można powiedzieć, że jest „ślepy”, „głuchy” oraz „niemy”. Po pierwsze jest to znak „niemy”, ponieważ nie może zostać wyartykułowany, wyrażony – oddziałuje jedynie na otaczające słowa zmieniając sposób ich odczytania, ale jednocześnie sam pozostaje niesłyszalny1 Badacze często przyrównują oddziaływanie znaku interpunkcyjnego na otaczające słowa do funkcjonowania oznaczeń artykulacji w notacji muzycznej. Wątek taki znaleźć można w pracach: T.W. Adorna (T. W. Adorno, punctuation marks, tłum. W. Nicholsen, „The Antioch Review”, 1990 (48), nr 3, s. 300-305.), czy K. Górskiego (K. Górski, op. cit.). . Jest także „głuchy”, ponieważ część znaków, takich jak np. znaki wtórnie delimitujące (nawias, myślnik, cudzysłów) jest trudna, lub wręcz niemożliwa do rozpoznania w warstwie brzmieniowej, istnieje jedynie w piśmie1 G. Nunberg, op. cit., s. 3-4. . Interpunkcja stanowi jeden z tych elementów zapisu, które, jak zauważa Derrida, nie dopuszczają myślenia o piśmie jako o „szacie mowy”, nie pozwalają zaistnieć modelowi pisma fonetycznego1 J. Derrida, O gramatologii, tłum. B. Banasiak, Warszawa 1999, s. 65-66.. Przyczyna tkwi w odmiennej drodze rozwoju pisma i języka. Jak zaznacza Nunberg, język pisany wysokiego rejestru „jest wynikiem standaryzacji i specjalizacji trwającego od ponad czterystu lat okresu, podczas którego język mówiony i pisany kształtowały się w oderwaniu od siebie – były nauczane innymi sposobami i na różnych etapach życia, używane były za pośrednictwem odmiennych mediów i w niejednakowych kontekstach by komunikować rozmaite informacje w różnych celach i odmiennym odbiorcom”1 Ibidem, s.3, tłumaczenie autora, o ile w tekście nie zaznaczono inaczej.. Te dwie pierwsze właściwości powodują niejednoznaczność odbioru – natura znaków przestankowych jest zawieszona między obrazem i tekstem. Po trzecie, znak interpunkcyjny jest „ślepy”, co wynika z tego, że z ontologicznego punktu widzenia należy do bytów abstrakcyjnych, tak jak liczby. Co mam na myśli wykorzystując metaforę ślepoty? Po pierwsze znak interpunkcyjny może być „zaślepiony” w takim sensie, w jakim to słowo funkcjonuje w wyrażeniu typu „ślepa ściana” obrazującym przegrodę pozbawioną otworów, uniemożliwiającą przejście gdzieś dalej. Podobnie znak przestankowy może być traktowany jako określony kształt, konwencjonalna forma, której znaczenie zawiera się w funkcjonalności i jedynie w niej. Wraz z oderwaniem od słowa, znak ten nie znaczy nic, poza tym, że stanowi ślad dawnej użyteczności, nie odsyła do żadnych nowych znaczeń. W tym wymiarze paradoksalny charakter zyskuje pierwszy człon nazwy, czyli „znak”, wyraźnie sugerujący możliwość wskazania desygnatu, znaczonego. Znaczone umyka poznaniu, chociaż intuicyjnie wydaje się obecne, jako że interpunkcja jest elementem pisma i pozostawiony znak domaga się uzupełnienia słowem. Z tej perspektywy można mówić o innym znaczeniu metafory. „Ślepy” staje się odbiorca nie potrafiący „rozkodować” zapisu. Czy kropka kończąca utwór Ryszarda Krynickiego jest jedynie graficznym znakiem wskazującym zakończenie wypowiedzenia i instruującym w jaki sposób modulować głos podczas czytania? A może oznacza coś więcej: zamyka wszelką dyskusję, polemikę (odnosi do idiomu – „Jest i kropka”), zawiesza enumerację, którą sugeruje zakończenie poprzedniego wersu dwukropkiem? Być może wreszcie ilustruje obecność, stanowi bezwymiarowy punkt w przestrzeni, który „Jest”, istnieje w „Niepojętym”, w nieskończoności? Natura znaku przestankowego wydaje się komplikować binarną relację między znaczącym i znaczonym. Znaczone pozostaje nieuchwytne lub trudne do sprecyzowania, nawet jeśli nie miał by nim być przedmiot realny, a jedynie przedmiot myśli. Jednocześnie trudno o znaku przestankowym powiedzieć, że jest pusty. Dobrze obrazuje tę paradoksalną sytuację definicja podana przez Jarosława Kozłowskiego w jego przedmowie do książki „Reality”: „Tym, co wymyka się konfrontacji z rzeczywistością pozajęzykową, co nie stanowi ani jej odwzorowania, ani jej opisania, jest w języku (pisanym) interpunkcja. Więc . , : ; – ( ) / / „ ” ! ? … Mimo iż potocznie mówi się o znakach interpunkcyjnych, znaki te nie oznaczają nic poza tym, czym są. Nie posiadają w rzeczywistości pozajęzykowej żadnych modeli i same nie są modelami żadnych elementów tej rzeczywistości. Nie mają desygnatów, nie będąc – równocześnie – pustymi; są wobec rzeczywistości pozajęzykowej obojętne. . , : ; – ( ) / / „ ” ! ? … tworzą rzeczywistość równorzędną rzeczywistości pozajęzykowej”1 J. Kozłowski, Kon-tekst, Kraków 2009, s. 71-72. . Istotę tej „rzeczywistości” stanowić może sama zdolność do generowania znaczeń. Tę zdolność, oderwaną od samego znaczącego, za Sekstusem Empirykiem (filozofem żyjącym na przełomie II i III wieku i przedstawicielem nurtu sceptyckiego) określić można lektonem1 Termin „lekton” został wprowadzony przez Sekstusa Empiryka. Jego definicję podaję na podstawie książki Tzvetana Todorowa Teorie symbolu: „Lekton nie mieści się w umyśle mówiących, lecz w samym języku. Znamienne jest odwołanie do barbarzyńców – do tych, którzy słyszą dźwięk i widzą człowieka, ale nie znają lektonu, czyli samego faktu, że ten dźwięk przywołuje ten przedmiot. Lekton to zdolność pierwszego elementu do oznaczenia trzeciego […]. Lekton zależy od myśli, ale nie jest z nią tożsamy; nie jest to pojęcie, a jeszcze mniej, wbrew temu, co sądzono, Platońska idea; to raczej to, co jest przedmiotem myśli”. (T. Todorov, Teorie symbolu, tłum. T. Stróżyński, Gdańsk 2012, s. 15.).. Jego podstawę stanowi intencjonalność. Jeżeli więc można mówić o treści wyrażonej poprzez przestankowanie, a zgodnie z definicją są to sygnały, czyli znaki intencjonalne, to znaczenie to będzie wynikało z zamierzenia, celu ich użycia. Sposób odczytania jest zależny od intencji autora, który tworzy odpowiedni kontekst pracy artystycznej (stojący w zgodzie lub w opozycji z regułami, konwencjami użycia przestankowania), ale również od odbiorcy/czytelnika (ten aspekt wydaje się szczególnie przez artystów podkreślany) – jego wiedzy, czy wyobraźni. Stąd też uchwycenie jednej linii interpretacyjnej dla całego zjawiska funkcjonowania interpunkcji w tekście wizualnym jest niemożliwe. Znaki te są różnie odbierane w zależności od formy pracy artystycznej lub grupy dzieł. Co więcej, zauważyć można pewne niespójności w ich odbiorze. Małgorzata Dawidek Gryglicka1 Stanowisko tej badaczki jest szczególnie istotne, ponieważ dotyczy on bezpośrednio funkcjonowania interpunkcji w tekście wizualnym. Zagadnieniu temu historyczka sztuki poświęciła osobny podrozdział Znaki przestankowe. Znaki matematyczne w swojej książce Historia tekstu wizualnego. Polska po 1967 roku. (M. Dawidek-Gryglicka, op. cit.). , komentując prace konkretystyczne Stanisława Dróżdża, zaznacza: „W piśmie [znaki przestankowe – przyp. aut.] istnieją głównie jako jego część, oddzielone od niego przestają znaczyć”, stają się według niej „milczącymi kształtami”1 M. Dawidek-Gryglicka, op. cit., s. 154-155.. Jednocześnie w dalszej części twierdzi: „Wykrzyknik, znak zapytania, nawias, kropka – to pozbawione dźwięku, ale nie kształtu graficznego, nośniki [sic!] znaczeń i emocji”1 Ibidem, s.155. oraz zwraca uwagę na „wyraźne cechy ikoniczne”1 Ibidem, s.154. . Ten sam aspekt zauważył wcześniej Theodor Adorno w eseju punctuation marks, który doszukiwał się w nich nawet skojarzeń antropomorficznych – „wykrzyknik wygląda jak palec wskazujący wzniesiony w akcie ostrzeżenia; znak zapytania jak migające światło lub mrugnięcie okiem”1 T. W. Adorno, op. cit., s. 300.. Jeszcze inny sposób odczytania, symboliczny lub metaforyczny, proponuje w stosunku do twórczości Dróżdża Grzegorz Dziamski. Jak zauważa ten badacz, znaczenie tworzy się dopiero wtedy, gdy widz podejmie z dziełem sztuki grę (a gra ta może przebiegać w różny sposób) w przeciwnym razie znak pozostanie pusty1 G. Dziamski, Stanisława Dróżdża gry z językiem, „Odra”, 2009, nr 11, s. 71..
Gry z językiem
Pojęcie gry jest niezwykle często używane odnośnie tekstu wizualnego i nie dotyczy to jedynie współczesnego dyskursu, ale również czasów starożytnych – warto ponownie przywołać greckie technepaegnie, których źródłosłów wskazuje na związek z grą właśnie. Według Słownika terminów i pojęć filozoficznych1 A. Podsiad, gra [w:] Słownik terminów i pojęć filozoficznych, Warszawa 2000, s. 319. „gra” to zabawa, chociaż podporządkowana określonym regułom, związana z wydatkowaniem energii fizycznej lub umysłowej i motywowana nie bezpośrednią użytecznością, ale przyjemnością samego „grania”. Z matematycznego punktu widzenia jest to sytuacja konfliktowa, w której rozwiązywanie zaangażowana zostaje grupa uczestników lub sytuacja decyzyjna, której rozstrzygnięcie zależne jest nie od decydenta, ale również innych czynników. Według trzeciego znaczenia zaś jest to „termin opisowy oznaczający wszelkie procesy, które zachodzą wewnątrz wyodrębnionego systemu zjawisk zgodnie z prawidłami tego systemu i dają się sprowadzić do czterech typów operacji: powtórzeń, przestawień, podstawień i przekształceń”1 Ibidem.. Pojęcie to okazuje się adekwatne zarówno do określenia działania artysty, „pracującego” (lub może „bawiącego się”?) w materii pisma, niejednoznacznego odbioru zawieszonego między czytaniem a widzeniem i wreszcie wieloznaczności znaku interpunkcyjnego (tworzeniu sytuacji decyzyjnej lub konfliktowej)1 Por. M. Dawidek-Gryglicka, op. cit., s. 182. . Działalność artysty kreującego tekst wizualny to coś więcej niż tworzenie sztuki zgodnie z panzabawową koncepcją świata Johana Huizinga1 Por. J. Huizing, Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, tłum. M. Kurecka, W. Wirpsza, Warszawa 1998.. W tym przypadku jest to działanie w pełni świadome, bliskie rozumieniu pojęcia gry w myśli Wittgensteina i Derridy. Słynne gry językowe niemieckiego filozofa, ujawniające bliską relację między językiem a działaniem człowieka, a także traktowanie samego języka jako gry, pokazanie, że słowo może istnieć w nieskończonej liczbie kombinacji i nie podlega sztywnym regułom użycia, stanowiło istotny impuls dla poetów/artystów konkretnych. Wyraźnie zafascynowany był tą myślą Stanisław Dróżdż, jak zauważa Dawidek-Gryglicka: „niestabilność słowa”, płynność granicy „pomiędzy słowem, które nazywa a słowem, które kreuje” była szczególnie dla niego „niepokojąca”1 M. Dawidek-Gryglicka, op. cit., s. 180. , ale i przez to pociągająca. Tak rozumiane zainteresowanie słowem jako materią, zyskało także przełożenie na sposób wykorzystania przez tego artystę innych elementów zapisu, czy języka, takich jak liczby czy znaki przestankowe. Również myśl filozoficzna Derridy zdaje się dotykać problemów, z którymi od strony praktycznej stykają się artyści tworzący teksty wizualne. Według francuskiego filozofa pojęcie gry „zapowiada […] jedność przypadku i konieczności w niemającym końca rachunku”1 J. Derrida, O różni [w:] Marginesy filozofii, tłum. J. Margański, Warszawa 2002, s. 33.; terminem tym unieważnia on relacje binarne, dychotomiczny podział wedle cech kontradyktorycznych (sprzecznych) wskazując raczej na dynamizm, napięcie między znaczeniami, czy pojęciami, na pole działania różni1 Różnia jest jednym z derridiańskich nierozstrzygalników (Zob. J. Derrida, op. cit., s. 29-56). Pojęcie to odnosi się do dynamicznej gry między znaczeniami, do potencjału znaczeniowego, czy odwlekania, opóźniania ujawniających się znaczeń, a zatem określa tę właściwość znaku interpunkcyjnego, którą nazwałam metaforycznie „ślepotą”. Pisząc o różni (co nie jest równoznaczne z jej definiowaniem) Derrida wskazuje na przejawianie się jej w błędzie – zamianie litery „e” na „a” w słowie différence (fr. odwlekanie lub rozsunięcie) – błędzie obecnym w piśmie, ale nie w mowie. Ta – zdawało by się – zwykła literówka wprowadza napięcie między znaczeniami jakie słowo différence posiada i nowymi, jakie dzięki zamianie liter zyskuje. Warto zwrócić uwagę, że podobnie znak przestankowy istnieje w piśmie, lecz nie podlega werbalizacji, stanowi jeden z elementów pisma podważających fonetyczność zapisu (stanowi „rozsunięcie” (J. Derrida, O gramatologii, op. cit, s. 66), a jego sens jest zawieszony miedzy jego funkcjonowaniem w tekście znanym skądinąd (wynikającym zarówno z reguł interpunkcyjnych, jak i jednostkowego wykorzystania, np. w typografii), a nowymi znaczeniami, jakie nadaje towarzyszący mu kontekst.. Artyści tworzący tekst wizualny intencjonalnie wykorzystują reguły percepcji, uwarunkowane kulturowo: sposób czytania oraz kontakt z różnymi obiektami, ale i tworzą własne reguły odbioru zaburzając poprzez użyte środki wyrazu i medium chociażby przyzwyczajenia odbiorcy, a zatem wykorzystują to, co „konieczne”. Równocześnie pozostawiają jednak pracę otwartą na działanie tego, co „przypadkowe”, czyli swobodną grę skojarzeń, wyobraźnię, indywidualną pamięć odbiorcy. Funkcjonowanie tekstu wizualnego dobrze opisują słowa Dziamskiego dotyczące pojęcia gry wykorzystywanego przez poetów konkretnych, które tłumaczy na przykładzie utworu Gomringera pt. Ping pong: „Poeta stwarza pole gry i wyznacza jej reguły, ale to, jak gra się potoczy, zależy od odbiorcy, jego wyobraźni i umiejętności włączenia się do gry. Gomringer często powtarzał, że poezja konkretna odwołuje się do instynktu gry, zabawy. […] W większości wypadków, powiada Cluver, zaprasza czytelnika do gry z wizualnymi, dźwiękowymi i semantycznymi możliwościami słowa, do gry z językiem”1 G. Dziamski, op. cit., s. 70.. Skoro więc same prace artystyczne stanowią rodzaj planszy, zbiór reguł określonej gry, „plac zabaw”1 Jak pisał Eugen Gomringer „Poeta aranżuje pole zabaw jako pole sił i wskazuje jego możliwości”. (Książka i co dalej 5…, op. cit., s. 22)., moja analiza nie może przebiegać inaczej niż poprzez podjęcie gry. Przyjęcie różnych strategii interpretacyjnych pozwoli, być może, zbliżyć się do strategii jakie podejmują sami artyści mierzący się z tak niejednoznacznym, a raczej wieloznacznym znakiem.
II. Rozgrywka
Strategia pierwsza a znaki puste
W przypadku znaków interpunkcyjnych szczególnie uzasadnione wydaje się zawarte w tytule pracy pytanie o ich „wyrażalność”. Jak powyżej wskazywałam, na poziomie dosłownym interpunkcja balansuje między tym, co wypowiadalne i tym, co niemożliwe do wyartykułowania. Postawione pytanie ma również skłonić do zastanowienia się nad tym, czy przestankowanie pozbawione kontekstu słowa może nieść jeszcze ze sobą jakąś treść. Czy jest wieloznaczne (przez co znaczenie pozostaje trudne do uchwycenia), czy nie oznacza nic (stanowi znak pusty)? Gra antynomii: wyrażalne – niewyrażalne, toczy się w przypadku znaków interpunkcyjnych na wielu poziomach. Być może właściwość bycia tym, co nie do wyrażenia, wypowiedzenia, stanowi cień tego, co wyrażone być nie może, co niewyrażalne? Ostatecznie i „Niepojęte: Jest.”, by przywołać jeszcze raz utwór Krynickiego; jak zauważa Anna Nasiłowska: „Niewyrażalność, jak wiadomo, z definicji nie wyraża się wcale, a w praktyce – jakoś daje o sobie znać, bo inaczej skąd byśmy o niej wiedzieli?”1 A. Nasiłowska, Trzy trudne pojęcia, „Teksty Drugie”, 1996, nr 3, s. 2.. Interpunkcja może stanowić ślad „niewyrażalności” pod wieloma jej postaciami funkcjonując zarówno w otoczeniu słów, gdy wykorzystywana jest w celach retorycznych i poetyckich (jak np. wielokropek do oznaczenia faktu przemilczania), jak i samodzielnie, gdy ujawnia się jej niejednoznaczność, a każda interpretacja okazuje się niewystarczająca. Strategia dekonstrukcji1 Termin „dekonstrukcja” używam w znaczeniu, w jakim za Derridą korzystała z niego Dawidek-Gryglicka. tekstu, stosowana w poezji konkretnej, prowadzi do sytuacji, w której, jak zaznacza Tadeusz Sławek, „znaczenie znaków jest niepewne, arbitralne i wystawione na szwank zależnie od manipulacji kontekstem, który jest generatorem i równocześnie integralną częścią znaczenia”1 Cyt. za: M. Dawidek-Gryglicka, op. cit., s. 105..Operacja przeprowadzona na słowie, lecz również znaku interpunkcyjnym (będącym raczej potencjałem znaczeniowym – lektonem, który rozpoczyna swoje działanie stanowiąc uzupełnienie i będąc uzupełnianym) prowadzi do zawieszenia jego sensu, lecz zarazem do dyseminacji nowych znaczeń1 Termin zaczerpnięty z pism Derridy oznaczający plenność znaczeniową (dissemination), otwartość na nowe znaczenia. Dyseminacja stanowi przyczynę niekompletności każdej interpretacji. Z tej perspektywy „niewyrażalnym” okazuje się znaczenie umykające wszelkim opisom. . By napięcie to mogło zaistnieć, konieczna jest znajomość języka i sposobu przeprowadzania lektury.
W twórczości Stanisława Dróżdża można wyróżnić wiele prac opierających się na równowadze między znakami interpunkcyjnymi i innymi elementami zapisu, takimi jak litery czy liczby, co sprawia, że mogą się one wzajemnie zakotwiczać i budować kontekst. Egzemplifikację stanowią takie pojęciokształty jak Język z roku 1968 (il. 3), lub Continuum z 1973 (il. 4).Co mam na myśli mówiąc o równowadze? Z pewnością nie opiera się ona na proporcjonalności, równej liczbie znaków z każdego rodzaju (jak w przypadku wielokrotnie przywoływanego utworu Krynickiego, w którym liczbie słów odpowiadała liczba znaków przestankowych). W przypadku prac Dróżdża wynika ona raczej z ciężaru wizualnego, jaki poszczególne elementy zyskują dzięki odpowiedniej kompozycji obrazu. Prace te można interpretować na co najmniej dwa sposoby: poprzez szukanie denotacji dla poszczególnych kształtów1 Zbliża to tę praktykę do ikonologii Erwina Panofsky’ego. Przykład takiej interpretacji, opierającej się na rozpoznawaniu elementów, stanowi analiza Grzegorza Dziamskiego: „Co wynika z planszy przedstawiającej wszystkie litery alfabetu i znaki interpunkcyjne (Język)? Nic, chyba, że damy się wciągnąć w grę tekstu. Zobaczymy wówczas, że przedstawiony przez Dróżdża alfabet składa się z 27 liter. Jest tu litera ł, ale brakuje innych polskich liter – ą, ę, ć, ó, ś, ź, ż, bez których trudno sobie wyobrazić jakikolwiek napisany po polsku tekst. Nie jest to zatem alfabet łaciński, z uwagi na literę ł, ale nie jest też polski. Co więcej, alfabet jest ułożony w cztery rzędy po sześć liter, co daje w sumie 24 litery, a więc tyle, z ilu składa się alfabet grecki; w kolejnym piątym rzędzie są trzy litery x, y, z oraz trzy kropki, które zapowiadają już znaki interpunkcyjne, tworzące dalszą część tekstu, ale mogą być odczytywane jako otwarcie alfabetu na kolejne litery” (G. Dziamski, op. cit., s. 71.). lub poprzez równoczesne zwrócenie uwagi na strukturę dzieła1 Tego typu interpretacja bliższa jest ikonice Maxa Imdahla. W metodzie tej, oprócz rozpoznania elementów, brane jest pod uwagę ich rozmieszczenie w polu obrazowym, relacje między nimi i napięcia kierunkowe. W przypadku pracy Dróżdza pt. Język należałoby zwrócić uwagę na to, dlaczego, pomimo nieobecności wszystkich liter alfabetu, zapisane znaki tworzą strukturę zwartą i zamkniętą (prostokąt) sugerującą kompletność lub dlaczego wielokropek, jako jedyny znak nie został podporządkowany „kolumnowemu” układowi. . O ile jednak w przypadku wymienionych prac możliwe jest uchwycenie znaczenia (a przynajmniej jego części) dzięki stopniowemu „rozkodowywaniu” pracy, to dzieła pozbawione komfortowego kontekstu, jaki nadają cyfry lub litery, nie poddają się łatwo takiej analizie. Są to obrazy zredukowane do kilku, albo do jednego tylko znaku. Ich rozmieszczenie w polu obrazowym tworzy ornamentalne formy, figury geometryczne lub abstrakcyjne kształty (il. 5-7). Według Dawidek-Gryglickiej „czytamy je w kategoriach zakłóceń lub raczej szumu informacyjnego”1 M. Dawidek-Gryglicka, Energia języka – kontekst znaku konkretnego, praca magisterska, prom. J. Dąbkowska-Zydroń, Poznań 2001, s. 170.. Czy jest to jednak rodzaj zakłócenia pozwalający zachować dziełu autonomię, uniemożliwiający nawiązanie relacji między dziełem a widzem, czy wręcz przeciwnie, zakłócenie to stanowi element gry – trudność, która ma odbiorcę zaintrygować? W rozmowach przeprowadzonych przez Dawidek-Gryglicką z artystami działającymi w obrębie tekstu wizualnego dostrzec można dwie, całkiem odmienne perspektywy, w jakich rozpatrywane są prace Dróżdża odznaczające się szczególną ascetycznością formy, maksymalną redukcją języka. W wywiadzie przeprowadzonym ze Zbigniewem Makarewiczem, artysta określa tego typu prace zabawą, nie traktuje ich poważnie – „takie puste znaki nic nie znaczą”1 Rozmowa II ze Zbigniewem Makarewiczem. Wrocław 8 maja 2001 [w:] M. Dawidek-Gryglicka, Energia…, op. cit., s. 223-224. . O innej pustce mówi z kolei Elżbieta Łubowicz: „W tym przypadku dochodzi do czegoś takiego, co można określić jako maksymalne zbliżenie do znaku pustego. To, co robi Dróżdż używając samego spójnika i, lub, albo, , (przecinka), albo litery a, jest redukcją znaku językowego, tak aby on oznaczał możliwie jak najmniej, ale jego znaczenie jest możliwie szerokie. Pole znaczeniowe poszerza się, ale za to możliwość konkretnego usytuowania tego znaczenia zmniejsza”1 Rozmowa IV z Elżbietą Łubowicz. Wrocław 18 maja 2001 [w:] ibidem, s. 238.. „Pusty znak” oferuje zatem dwie możliwości: potraktowanie go z przymrużeniem oka lub, co postaram się zrobić, podjęcie gry i próby uchwycenia dyseminujących znaczeń. Zanim jednak ją rozpocznę, należy podkreślić, że znak interpunkcyjny obala dychotomię między czytaniem i patrzeniem, jaką dostrzegał Michael Foucault w kaligramach1 Według Foucaulta kaligram (tautologiczna struktura; obraz tworzony przez odpowiednio ułożone słowa go opisujące) wykorzystuje dwie własności liter: to, że posiadają one znaczenie (odkrywane podczas czytania) oraz że stanowią elementy rozmieszczane w przestrzeni pozwalające na utworzenie kształtu rozpoznawalnego przez spojrzenie. Zob. M. Foucault, Zaburzony kaligram [w:] tegoż To nie jest fajka, tłum. T. Komendant, Gdańsk 1996, s. 13-15. – egzystencja jedynie w piśmie (bez możliwości zaistnienia w mowie) sprawia, że czytanie oznacza patrzenie, a patrzenie-czytanie – dlatego też interpretacja nie może przebiegać inaczej, jak w powiązaniu znaczeń oferowanych przez znak i struktury całej pracy.
Pojęciokształt Dróżdża, pozbawiony tytułu i oznaczony numerem 11 (wykonany w 2006 roku, il. 5) stanowi dyptyk składający się z dwóch kwadratowych białych planszy. Plansza po lewej stronie jest nieskazitelnie biała, na planszy znajdującej się z prawej strony pojawia się natomiast czarny punkt, kropka, nieusytuowana na żadnej z osi, czy diagonali kwadratu. Jest to jedna z prac, w których, jak zauważa Dawidek-Gryglicka, wrocławski konkretysta bada „zależność między wartościami punktu, linii i płaszczyzny”1 M. Dawidek-Gryglicka, Historia…, op. cit., s. 151.. Dzieło to opiera się na napięciu wizualnym istniejącym między płaszczyzną pustą, a płaszczyzną, na której pojawia się ślad – coś, co sprawia wrażenie błędu, skazy (poprzez pozornie przypadkowe usytuowanie w przestrzeni pola obrazowego), ale co jednocześnie poprzez swój ściśle geometryczny kształt nie pozwala na zdenotowanie tego śladu jako przypadkowej plamy. Wzrok odbiorcy „błądzący” po pustej bieli kartki, nieuchronnie zostaje sprowadzony do czarnej kropki, jest w niej zakotwiczany. Ponadto usytuowanie samej kropki wprowadza do przedstawienia dynamizm – zgodnie z obserwacjami Rudolfa Arnhaima1 Zob. R. Arnhaim, Sztuka i percepcja wzrokowa, tłum. J. Mach, Gdańsk 2005., punkt ten przyciągany jest do szkieletu strukturalnego kwadratu (do centrum kwadratu), a jednocześnie także w przeciwną stronę: do szkieletu konstrukcyjnego całego dyptyku. Dynamiczny charakter zastosowanego znaku odsyła do dynamiki różni, ujawnia też produktywność znaczeniową znaku przestankowego. Zakotwiczanie w punkcie wzroku odbiorcy implikuje pojęcie końca, zakończenia jakiegoś Tekstu, z drugiej strony dynamika tego przedstawienia konotuje otwartość na dalszy ciąg, na kontynuację – kropka ta jest jak gdyby maksymalną koncentracją energii, czystą potencjalnością.
Przywołać należy również prace Dróżdża opierające się na permutacji i kombinatoryce, których strategia bliska jest działaniom konceptualistów, m.in. pracy Sola LeWitta Incomplete Open Cubes z roku 1974. Stanowią one grupę dzieł pozbawionych tytułu, wykonywanych przez artystę zarówno na początku lat 70. XX wieku, jak i na początku XXI wieku (il. 6 i 7). We wszystkich tych przypadkach na płaszczyźnie płótna lub pleksi rozpisane zostały grupy znaków przestankowych tworzące zapisy wszystkich możliwych przestawień, jakim się poddają. Działania te mają charakter laboratoryjnych operacji służących sprawdzeniu możliwości tych znaków. Pod względem założeń prace te są bliskie grom językowym Wittgensteina. Poszczególne grupy można zatem traktować jako swoiste pytania retoryczne skłaniające do zastanowienia nad tym, dlaczego pewne układy uważać można za znaczące i funkcjonalne, a inne za znaczeniowo puste. Jest to gra w trzecim znaczeniu przytoczonej definicji, polegająca na działaniu wewnątrz wyodrębnionego systemu zjawisk. Modelowa sytuacja poddana zostaje wzrokowi widza, który kontroluje prawidłowość przeprowadzonych modyfikacji i zyskuje dzięki temu chwilową władzę nad językiem. Rozszyfrowanie zasad jakie rządzą układem (np. zasady kontrastu) okazuje się niewystarczające, ich potencjał znaczeniowy się nie wyczerpuje. Sytuacja laboratoryjna domaga się uzupełnienia sytuacją realną. Tak jak pojawienie się interrobangu ( ‽ )1 Zob. K. Houston, Interrobang [w:] idem, op. cit., s. 37-51., hybrydy typograficznej łączącej w sobie znak zapytania i wykrzyknik, miało za zadanie wyrazić szczególną mieszaninę zdziwienia i wątpliwości, tak uzyskane poprzez analizę zestawy znaków dopominają się odnalezienia przez odbiorcę historii złożonej z takich emocji, które tylko one, poprzez swoją formę, mogły by nazwać.
Strategia druga a znaki metaforyczne
Poruszona powyżej kwestia struktur wizualnych pozwalających opisać, a zarazem pokazać, skomplikowaną sytuację emocjonalną, stanowi punkt poszukiwań dla prac, które sytuują się poza ortodoksyjnym nurtem poezji konkretnej. Prace te, pod względem formy nie odbiegające od innych, zbliżają się jednak do poezji „tradycyjnej” właśnie poprzez próbę opisu rzeczywistości. By osiągnąć ten cel wykorzystują środki analogiczne do figur retorycznych właściwych dla tekstu poetyckiego, a sam znak interpunkcyjny staje się metaforą, czytelną w kontekście całej pracy. Dzieła, które zaliczam do tego nieortodoksyjnego nurtu stanowią m.in. tryptyk z roku 1967 o tytule Niepewność-Wahanie Pewność Dróżdża (il. 8) oraz utwory Vaclava Havla pochodzące z tomu Antykody, czyli wiersze typograficzne, który ukazał się w roku 1964 (il. 9-11). Tym, co na wstępie zwraca uwagę, jest obecność tytułów. To słowne uzupełnienie tekstu wizualnego, stanowiącego integralną część pracy, lecz zarazem sytuującego się w innej rzeczywistości, wymyka się dekonstrukcji, jakiej poddana zostaje sama praca. Tytuł zramowuje spiętrzające się znaczenia, stanowi wskazówkę, która nie może być pominięta przez gracza.
Każdą z kwadratowych plansz tryptyku Dróżdża, ciasno wypełniają zapisane znaki interpunkcyjne, kolejno od lewej: czarne na białym tle pytajniki, alternowane, ułożone w szachownicę czarne znaki zapytania na białym tle i białe wykrzykniki na tle czarnym oraz czarne wykrzykniki na białym tle. Każde z pól obrazowych, analogicznych pod względem rozmiaru i ogólnej kompozycji postrzegane może być jako cząstka większej całości, odpowiednik strofy izometrycznej (konotację tę wzmacniał sposób ekspozycji plansz na pierwszej wystawie zawieszonych jedna nad drugą). Na każdej z planszy znaki tworzą osiem „wersów” i czternaście „kolumn”. Kompozycja hiperbolicznych struktur jest otwarta, a kadr, jaki tworzy pole obrazowe, wydaje się być niewielkim wycinkiem większej całości. Taka konstatacja pozwala postrzegać każdą z plansz w kategoriach synekdochy. Konstrukcja tryptyku opiera się na współpracy między wizualnym układem, emocjonalnym zabarwieniem wykorzystanych znaków i symboliką poszczególnych części, jaką podpowiada tytuł. Samo przyporządkowanie plansz zawartym w tytule rzeczownikom nie stanowi problemu interpretacyjnego, dokonuje się automatycznie – „Niepewność – Wahanie – Pewność: trzy plansze, pierwsza zapełniona znakami zapytania (Niepewność), druga znakami zapytania i wykrzyknikami (Wahanie), trzecia samymi wykrzyknikami (Pewność)”1 G. Dziamski, op. cit., s. 71.. Zwielokrotnienie pytajników wzmacnia przynależną im formę wizualną zgodnie z prawami organizacji percepcyjnej Maxa Wertheimera1 Kluczowe w tym przypadki jest prawo bliskości i podobieństwa kształtu. Prawa wyróżnione przez Werthaimera (przedstawiciela psychologii postaci) stanowiły efekt jego badań, w których poszukiwał cech takich konfiguracji układów abstrakcyjnych kształtów, które sprawiają, że są one postrzegane jako pewne grupy. Zob. M. Jaskólska-Klaus, A. Mączyńska-Frydryszak, T. Maruszewski, Psychofizjologia widzenia, Poznań 2001, s. 27-28. w taki sposób, że rozszerzenie znaku w jego górnej partii oraz oddzielone kropki zaczynają tworzyć poziome linie. Płaszczyzna ta kontrastuje z planszą wypełnioną wykrzyknikami – prosty kształt tego znaku powoduje wytworzenie na tej płaszczyźnie pasów pionowych. Plansza znajdująca się pośrodku to stan przejścia, wahania – także formy wizualnej – między pionem i poziomem, między czernią i bielą. Dziamski, interpretując tę pracę dokonał jej swoistej antropologizacji, uznając ją za opis doświadczeń człowieka żyjącego w latach, w których dzieło powstało: „Co wynika z planszy zapisanej znakami zapytania? Nic, albo niewiele, ale jeżeli spojrzymy na cały tryptyk i zapytamy, kto przechodzi od niepewności przez wahanie do pewności? Jeśli zapytamy, jaka droga jest właściwa (pożądana) – od niepewności do pewności, a może odwrotna, od pewności do niepewności? Jeśli wyjdziemy poza tekst i zapytamy, kto w Polsce w 1968 roku przebył taką drogę – od pewności do niepewności, a kto od niepewności do pewności?”. Wydźwięk antropologiczny tej pracy wzmacnia zestawienie jej z wierszami typograficznymi Havla.
Zebrane w rozdziale Człowiek i jego czas utwory pt. Filozof (il. 9) oraz Alfabet nowoczesnego społeczeństwa (il. 10) i Alfabet dzisiejszego człowieka (il. 11) są utworami napisanymi w podobnym, niezwykle niespokojnym czasie dla Europy Środkowo-Wschodniej podporządkowanej wówczas mocarstwu ZSRR. Oba Alfabety stanowią metonimię narodu, w którym egzystencja jednostki balansuje między narzuconymi jej założeniami „nowoczesnego społeczeństwa” (wykrzyknik konotować może porządek wprowadzany przemocą przez komunistyczny reżim, „ustawianie do pionu”, konieczność bycia pewnym swoich racji, celów – niekoniecznie wybieranych dobrowolnie, ale także sugerować zgiełk życia) a alfabetem „nowego człowieka”, jakim jest zwątpienie, niepewność (do takiego odczytania prowadzi zwielokrotnienie pytajnika). Także utwór Filozof otwiera się na podobną interpretację: symbolizuje osamotnienie jednostki zadającej pytania w społeczeństwie, w którym mowa sprowadzona jest do wykrzykiwania własnych poglądów. Interpretacja ta, wsparta o wątek biograficzny autora (powszechnie znane są filozoficzne zainteresowania Havla), nie stanowi jedynej, na jaką ta forma pozwala. Niewątpliwie jednak w przypadku utworów złożonych ze znaków interpunkcyjnych, rozsiewających swoje znaczenie w różnych kierunkach, tytuł zyskuje niezwykle silną zdolność ukierunkowywania lub nawet ramowania znaczeń (w przypadku wspomnianych wierszy Havla dochodzi do potrójnego zramowania: przez tytuł wiersza, rozdziału oraz tomiku). Labilność znaczeniowa znaków przestankowych, a może i ich bezsilność w zderzeniu z kontekstem, pokazuje porównanie tryptyku Dróżdża oraz utworu Filozof Havla z ascetycznymi wierszami rosyjskiego poety Genrigha Sapgira
(Pytanie, Odpowiedź (il. 12) oraz Marsz (il. 13)). Wykorzystanie analogicznych znaków, nawet przy zachowaniu podobnego układu i proporcji między wykorzystanymi elementami (jak w przypadku utworów Filozof oraz Marsz) nie stanowi gwarancji jednoznacznego odbioru1 Przy porównaniu interpretacji okazuje się, że Tatiana Nazarenko, pisząca o rosyjskiej poezji wizualnej, zwróciła uwagę na całkiem odmienne możliwości znaczeniowe przestankowania: „Marsz na poziomie wizualnym komunikuje dźwiękowe właściwości tworzonej dla utrzymania porządku marszruty, takie jak monotonia, prostota melodii, niezmienność głównego rytmu i głośność. Zakończenie kompozycji znakiem zapytania w ostatnim wersie sugeruje również ironiczny wydźwięk”(T. Nazarenko, Re-Thinking the Value of the Linguistic and Non-Linguistic Sign: Russian Visual Poetry without Verbal Components, „The Slavic and East European Journal 2003 (47), nr 3, s. 407.). . Znaki interpunkcyjne, chociaż posiadają zdolność wyrażania skomplikowanych stanów emocjonalnych (być może niewyrażalnych za pomocą słowa) bez przeszkód podporządkowują się wszelkim narzuconym kontekstom. Zarówno struktura pracy, jak i nadanie tytułu lub czas i miejsce powstania dzieła stanowić mogą bodziec orientujący odbiór, zapewniający czytelność pracy.
Strategia trzecia a znaki oczyszczone
Dawidek-Gryglicka wyróżnia dwa sposoby rozumienia tekstu i jego wykorzystywania w pracach artystycznych: tekst minimalistyczny, sprowadzony jedynie do znaku (jak w przypadku prac Stanisława Dróżdża czy Vaclava Havla) oraz: „Tekst w pojęciu Fluxusu, traktowany swobodnie, doprowadzony w swych kształtach do poematu – akcji”1 M. Dawidek-Gryglicka, Energia…, op. cit., s. 20. . Użyte pojęcia „poematu” i „akcji” sugerują narracyjny charakter tworzonych prac. Czy chociaż znaki interpunkcyjne mogą zostać wykorzystane w celu opisowym, to czy mogą również tworzyć narrację?
Szukania odpowiedzi na to pytanie należy zacząć od przyjrzenia się pracom przybierającym postać książki, czyli obiektu już u swych źródeł związanego z linearnym zapisem. Przykład takiego dzieła stanowi książka artystyczna „REALITY” Jarosława Kozłowskiego (il. 14-15). Podstawę dla pracy poznańskiego artysty stanowił fragment Krytyki czystego rozumu Immanuela Kanta, a dokładniej jeden z poddziałów Nauki o elementach pod tytułem O podstawie podziałów wszelkich przedmiotów w ogóle na fonemy i noumeny. Należy jednak na chwilę porzucić analizę idei, jaka przyświecała projektowi, by przyjrzeć się materialnej stronie pracy. „REALITY” jest niewielką książką, zarówno pod względem objętości, jak i formatu, oprawioną w barwiony w masie na turkusowy kolor cienki karton. Ze względu na broszurowy rodzaj oprawy oraz niewielki rozmiar mogłaby być z pozoru uznana za uczniowski zeszyt. Okładka w żaden sposób nie zapowiada tego, co skrywa wnętrze – zakomponowana została zgodnie z najbardziej pospolitym układem typograficznym: wzdłuż górnej krawędzi umieszczone jest, pisane majuskułą, imię i nazwisko autora, poniżej czcionką o większym rozmiarze tytuł, wreszcie, wzdłuż dolnej krawędzi data wydania zapisana cyframi rzymskimi. Całość została obwiedziona cienką, czarną linią. Jedyny element niekonwencjonalny stanowi zwielokrotnienie cudzysłowów obejmujących kolejno imię, nazwisko, tytuł i datę. Cudzysłowy służą do oznaczania cytatów, wskazują ironiczne użycie słów lub podważają jego wiarygodność, wyróżniają wprowadzenie nowych terminów. Chociaż zapisane poprawnie z punktu widzenia reguł interpunkcyjnych, to zwielokrotnienie podważa zasadność ich użycia. Ich funkcja jest niejasna, trwają w zawieszeniu między wyrażalnością- sensownością a niewyrażalnością-absurdem. Rozstrzygnięcie tej ambiwalentnej sytuacji czytelnik odnajduje w niemalże pustym wnętrzu książki kontrastującym z ciemną okładką (il. 15). Kozłowski bowiem w przewrotny sposób potraktował rolę czytelnika eseju filozoficznego. To, co wyczytał w tekście odniósł do samego przeczytanego tekstu, a proces myślowy towarzyszący swojej lekturze stał się podstawą dla Prelogomeny opisującej ostatecznie powstałą pracę. Skutkiem zastosowania rozważań Kanta w praktyce stało się przepisanie eseju filozoficznego przy jednoczesnym oczyszczeniu go ze wszystkich słów, a pozostawieniu jedynie znaków interpunkcyjnych. Artysta usunął wszystko to, co znaczące, co według niego odnosi się do rzeczywistości pozajęzykowej, tworzy jej projekcję, ale samą rzeczywistością nie jest. Według Dawidek Gryglickiej utwór ten można nazwać „antyesejem, esejem oczyszczonego języka, uwydatnionych i zmaterializowanych znaków” i dalej, praca ta „jest czystą materialnością znaku zwróconego na siebie, znaku, który w języku mówionym nie istnieje, ponieważ go nie słychać”1 Eadem, Historia…, op. cit., s. 150. . Prawidłowe „przeczytanie” tej pracy dostępne jest zatem jedynie w akcie patrzenia. Układ znaków przestankowych rozsianych na kolejnych stronach wydaje się alogiczny, wyrwany spod rygoru zasad interpunkcyjnych, choć właśnie im jest ściśle podporządkowany. Chaotyczne rozmieszczenie znaków burzy linearność odczytu, którą wciąż zdaje się podtrzymywać zachowana numeracja stron. Znaki przestankowe rozmieszczone na pustej płaszczyźnie kartki, czy w czasoprzestrzeni1 Pojęcie czasoprzestrzeni zaczerpnięte zostało z wypowiedzi Ulissesa Carriona – postaci kluczowej dla formy książki artystycznej. „Książka, to pewna sekwencja przestrzeni. Każda z tych przestrzeni jest postrzegana w innej chwili. Książka jest także sekwencją chwili. Książka nie jest pojemnikiem słów, nie jest workiem słów, ani też nośnikiem słów. Język pisany jest sekwencją znaków, rozwijanych w czasie i przestrzeni” (Cyt. za: Eadem, Przestrzeń w książce – książka w przestrzeni, praca magisterska, prom. J. Kozłowski, Poznań 2001, s. 2). książki, sugerują według Luizy Nader błąd drukarski, a tym samym odnoszą do derridiańskiej różni – napięcia między différence a différance – błędu dostrzegalnego w piśmie, ale nie istniejącego w mowie1 L. Nader, Język, rzeczywistość, ironia. Książki artystyczne Jarosława Kozłowskiego, „Artium Queastiones”, 2005, nr 16, s. 208.. Według Nader „pytaniem centralnym” dla tej pracy mogłoby być „nie tylko pytanie o relację języka wobec rzeczywistości, ale przede wszystkim pytanie o język jako rzeczywistość. Zaskakującym efektem tak postawionego pytania okazuje się jednak problem nie języka, lecz pisma, nie rzeczywistości, lecz śladu, nieobecności”1 Ibidem. . Interpunkcja w ujęciu autora „REALITY” jawi się jako ślad pisma, element pozwalający wywołać różnię, nieustanny ruch między znaczeniem nadawanym przez obecne wcześniej słowa (o których przypominają przerwy między znakami) a tym, co niesie ze sobą ich brak. Znak interpunkcyjny pojawia się na płaszczyźnie, a jednocześnie podczas czytania sytuuje się w teraźniejszości. Tymczasem, tak jak w swoim paradoksie nie istnieje teraźniejszość (prosty przykład stanowi fakt, że w momencie gdy wypowiadamy jakieś słowo, w tym samym momencie należy już ono do przeszłości), tak samo nie istnieje płaszczyzna, będąca w optyce matematycznej jednym z pojęć pierwotnych. Interpunkcja sytuująca się w teraźniejszości i na płaszczyźnie wprowadza podział, powoduje rozsunięcie (widoczne dla odbiorcy), czyli prowadzi do uczasowienia oraz do materializacji płaszczyzny. Tym samym strategia oczyszczania tekstu pozwala na zachowanie charakteru narracyjnego pomimo zaburzenia linearności odczytu i podważenia samej czynności czytania.
Strategia czwarta a znaki identyfikujące
Do strategii oczyszczania można by zaliczyć również pracę niemieckiej artystki, Sophii Pompéry (il. 16-18), oraz dzieła Richarda Galpina (il. 19) i Nicholasa Rougeuax (il. 20). W przypadku tych prac zabieg opierał się jednak nie na wymazywaniu, lecz na wyodrębnianiu, tworzeniu spisu lub katalogu. Zwrócenie uwagi na detal, powiększenie go albo oderwanie od kontekstu słów i umieszczenie w przestrzeni (pozornie) pozwalającej na pełną autonomię, umożliwia wydobycie wewnętrznej struktury znaku, czy pewnej ich grupy.
Cykl stworzony przez Sophię Pompéry jest, jak wszystkie inne prace tej artystki, oszczędny w środkach wyrazu, lapidarny. Składa się na niego 15 białych arkuszy papieru o wymiarach 40 cm w pionie i 30 cm w poziomie, na których, w jednej trzeciej ich wysokości, na osi wertykalnej znajduje się niewielki kolisty czarny kształt, rodzaj plamy jaka powstaje przy niedokładnym odciśnięciu stempla. Praca ta prezentowana jest w dwóch formach, w obiegu pozagaleryjnym funkcjonuje w postaci niewielkiej książki artystycznej jako katalog z wystawy1 Zob. S. Pompéry, UND PUNKT, katalog wystawy, Körnelia – Goldrausch 2013, 21.08 – 10.11. 2013, Galerie im Körnerpark, Berlin 2013. Za tym, że katalog ten można postrzegać zarazem jako książkę artystyczną, przemawia sposób prezentacji wykonanych w projekcie zdjęć. Na kolejnych stronach tej publikacji zamieszczone są zdjęcia nie stanowią fotografii dokumentalnej arkuszy pokazywanych na wystawie, lecz umieszczone są na stronie w sposób bezpośredni. Ponadto tłoczenie obecne w dolnej partii strony prac z wystawy, zastąpione zostało odsyłaczem numerycznym , co pozwoliło zachować ten element dzieła, jakim jest opóźnienie w dotarciu do informacji o źródle, z którego pochodzi dany kształt. Książka ta nie tylko nie rości sobie praw do bycia dokumentacją wystawy, ale pozwala na inny (ze względu na medium: odmienny papier, układ zdjęć, sposób percepcji), choć pod wieloma względami analogiczny, odbiór cyklu. (il. 17). Istotniejszy wydaje się jednak pierwotny, względem wspomnianego wyżej, sposób ekspozycji tej pracy na wystawie (il 16 i 18) polegający na oprawieniu każdego z arkuszy w prostą, nie odciągającą uwagi widza białą ramę i zawieszeniu ich jeden obok drugiego na wysokości wzroku, co umożliwia szybkie porównywanie tych z pozoru jednakowych kart. Okazuje się wtedy, że czarne plamy farby drukarskiej są zróżnicowane pod względem nasycenia koloru, a ich nieregularny, często niesymetryczny kontur wskazuje, że nie mogą one stanowić odbitek z tej samej matrycy. Przy bliskim oglądzie odbiorca dostrzega jeszcze jeden detal – umieszczoną wzdłuż dolnej krawędzi inskrypcję wykonaną w technice matrycy-patrycy. Ten ledwo widoczny napis, dostrzegany jedynie dzięki cieniom rzucanym przez niewielkie wypukłości liter, wyjaśnia pochodzenie enigmatycznych śladów. Każda z inskrypcji, czy tytułów wtłoczonych w papier, stanowi skrót bibliograficzny wyjaśniający, że poszczególne kształty stanowią kropkę zamykającą pierwsze wydanie wybranych przez autorkę niemieckich romansów. Zbiór książek, z których pochodzą kropki jest bardzo subiektywny i arbitralny– są to zarówno dzieła kanoniczne takie jak Cierpienia młodego Wertera Johanna Wolfganga Goethego wydane po raz pierwszy w Lipsku w roku 1774 czy Traumnovelle (tytuł tłumaczony na język polski Oczy szeroko zamknięte) Arthura Schnitzlera, której pierwodruk ukazał się w Berlinie w 1926 roku, ale także książki bardziej trywialne, o charakterze erotycznym. Są to historie napisane w pod koniec XVIII wieku, jak książka Goethego, ale również pochodzące z kolejnych wieków, aż do roku 2008 kiedy to została wydana powieść Ingo Schulze pt. Adam und Evelyn zamykająca zestaw. Wszystkie te pierwsze wydania należą do zbiorów państwowej biblioteki w Berlinie (Staatsbibliothek Berlin), z którą to instytucją współpracowała artystka. Każda z kropek została powiększona przy użyciu specjalistycznych optycznych i skaningowych mikroskopów elektronowych należących do Rathgen Forschungslabor, instytucji zajmującej się konserwacją i archeometrią zabytków działającą przy berlińskim Muzeum Narodowym. Przy ich pomocy wykonane zostało dwadzieścia pięć zdjęć na różnych głębokościach by uzyskać szczegółowy obraz odcisku jaki pozostawiało oczko czcionki w papierze oraz sposobu rozlania farby w strukturze papieru, nierównomiernego nawet w przypadku najnowszych druków metodą laserową. Dzięki zbliżeniu Pompéry udowadnia, że kropki, jako znaki interpunkcyjne, różnią się między sobą, a ich idealna geometryczna krągłość jest pozorem. Wskazanie na różnicę tkwiąca w samym kształcie pozwala dostrzec indywidualność każdej z kropek. Powiększenie ukazuje materialność tekstu, podkreśloną przez elementy wzmacniające haptyczność odbioru: stosunkowo wysoką gramaturę papieru, na jakim wykonany został wydruk oraz wytłoczenie podpisu. Dzięki tym aspektom kropka nie stanowi abstrakcyjnego, uniwersalnego kształtu znaku, ale trwa w głębokim związku z dziełem, z którego pochodzi, co więcej, nie z samą historią funkcjonującą na różnych nośnikach, obecną w kulturze, w pamięci zbiorowej, ani nawet z wersją drukowaną – wszak dostępne są różne wydania, a i nakład liczy więcej niż jeden egzemplarzy – ale z konkretną książką, pierwszym wydaniem, obiektem, który pomimo mechanicznego procesu tworzenia pozostaje niepowtarzalny.
Sposób ekspozycji cyklu wskazuje na jeszcze inną możliwość interpretacji pracy. Równomierne rozwieszenie arkuszy na białych, prostopadłych do siebie ścianach galerii, jak to miało miejsce na wystawie w berlińskiej Galerie Wagner + Partner w 2015 roku, implikuje skojarzenie z rozłożonymi stronnicami książki. Linearny układ oraz ścisłe rozwieszenie prac pozwalające na płynne przeprowadzanie wzroku przez kolejne arkusze, wyzwala z kolei narracyjny charakter układu. Tą dość swobodną asocjację podkreśla fakt rzeczywistego funkcjonowania cyklu w postaci książki artystycznej. Cały cykl można więc traktować jako swoistą opowieść. Jak podkreśla sama artystka istotne znaczenie dla wyboru dzieł, z których pochodzą kropki, stanowiło ich zakończenie. „Werter strzela do siebie. Ale jest też książka kończąca się morderstwem. Jest też inna z happy endem (…). Jedna z książek kończy się gdy dwóch kochanków ciągle darzy się uczuciem, ale są całkowicie niezdolni do porozumienia się”1 Fragment odpowiedzi udzielonej listownie przez autorkę dnia 29.03.2017 r.. Obecność tytułu pierwotnej książki dosłownie wtłoczonego w samo dzieło, chociaż początkowo niezauważalna, to jednak niemożliwa do zignorowania, buduje związek między znakiem a tekstem, z którego on pochodzi, określa ich wzajemną przynależność. Iteracja kolistego kształtu, a jednak za każdym razem odmiennego od widzianego wcześniej, zaskakującego swoją formą, prowokuje do poszukiwania symbolicznego znaczenia kropki. Marta Smolińska w katalogu wystawy Nieczytelność zauważa, że w każdym z tych znaków toczy się jego „życie wewnętrzne”1 M. Smolińska, Nieczytelność. Konteksty pisma, [w:] Nieczytelność, katalog wystawy, galeria Art. Stations Stary Browar 24.02-17.05.2016, Poznań 2016. . Każda z kropek zdaje się być sygnaturą tekstu, z którego pochodzi, jego swoistym podpisem, ujawniającym charakter dzieła. A cały cykl, z takiej perspektywy, może być historią o różnorodności zakończeń i ich nieprzewidywalności.
Z analogicznej perspektywy, z punktu widzenia sygnatury, można się przyjrzeć pracy Richarda Galpina Punctuation from Samuel Beckett’s Endgame z roku 1998 (il. 19), czy zbudowanemu na podobnej zasadzie cyklowi Between The Words Nicholasa Rougeux (il. 20). W obu przypadkach artyści dokonali „dekonstrukcji” wybranych przez siebie konkretnych i powszechnie znanych tekstów innych autorów wyodrębniając, czy spisując wszystkie znaki interpunkcyjne. Powstały w ten sposób zbiór, chociaż wyabstrahowany z większej całości, pozostaje w niej zakotwiczony poprzez swój nieprzypadkowy porządek. Tekst będący źródłem pozostawionej interpunkcji, choć fizycznie nieobecny, a co więcej nawet nie zasugerowany odstępami między znakami (jak to miało miejsce w przywoływanej pracy Kozłowskiego), posiada władzę nad kształtem pracy, jest jej nadzorcą. To, co „między słowami”, by przywołać tytuł cyklu Rougeuax, może zostać uznane za nieistotne, bo krąży po orbicie słów stanowiących dla nich jedyne usprawiedliwienie, lecz zarazem stanowi jego niesłyszalną warstwę odpowiadającą za charakter. Fakt wykorzystania przez Rougeuax fragmentu ilustracji z dekonstruowanych tekstów (czyli obrazów powstałych na bazie tekstu) i otoczenia ich spiralą spisanych znaków interpunkcyjnych prowadzi do sytuacji, w której obraz – będący ściśle związany ze znaczeniem tekstu, stanowiący esencję tego, co tekst wyraża – zamknięty został w obrębie tego, co choć niewyrażalne stanowi indywidualny rytm (puls) poszczególnych historii.
Strategia piąta a znaki zmaterializowane
Ostatnia z wyróżnionych przeze mnie strategii obejmuje prace, w których znaki interpunkcyjne zostają przekształcone w trójwymiarowe obiekty. Czy ich materializacja oznacza definitywne zerwanie tekstem? Jaką funkcję może posiadać i co wyrażać znak przeniesiony z rzeczywistości tekstu do rzeczywistości odbiorcy? Odpowiedzi na te pytania poszukam analizując Virgole Ketty La Rocca (il. 21) oraz instalację Ewy Kuleszy Poza ortografią (il. 22-23). W swojej pracy Ketty La Rocca dokonała przeskalowania znaków przecinków, wykonanych z czarnej płyty PVC i rozmieszczania ich nieregularnie w przestrzeni galerii, uniemożliwiając tym samym swobodne przemieszczanie się odbiorców wystawy. Przecinki wkroczyły do świata odbiorcy. Po pierwsze, poprzez, wręcz natarczywe, naruszanie przestrzeni, która tradycyjnie jest mu przypisana. Ich nieregularne rozstawienie zmuszało odbiorcę do poruszania się ścieżkami przez nie wyznaczanymi. Po drugie, dzięki wchodzeniu w relację z przestrzenią wokół nich – ich bryły pozbawione zostały postumentów, a gładka powierzchnia odbijała otoczenie. Po trzecie wreszcie, poprzez swój związek ze sferą pisma. Przecinek, jako znak powodujący oddzielenie, rozsunięcie wyrazów, fizycznie rozsuwa przestrzeń odbiorcy. Skoro znaki nie tracą swojej funkcji (chociaż zostaje ona uzyskana w innym wymiarze) powstaje pytanie o tekst, dla którego mogłyby być znakami użytecznymi. Rozmieszczenie przecinków we wnętrzu galerii i naruszenie reguł związanych z tym miejscem, posiada charakter subwersywny. Obiekty te podkreślają dyskursywny charakter wystawy, uwidaczniają obecność narracji, z której obecności odbiorca często nie daje sobie sprawy, a która narzuca odpowiednią perspektywę, interpretację umieszczonych w przestrzeni wystawienniczej dzieł. Fakt angażowania odbiorcy, uruchamiania jego ciała, pozwala również na dostrzeżenie tekstu w nim samym – interpunkcja zostaje włączona do jego osobistej mikrohistorii i w niej znajduje swoje uzasadnienie.
W przeciwieństwie do wystawy włoskiej artystki, dla ekspozycji pracy Poza ortografią zaanektowana została cała przestrzeń galerii (poznańskiej galerii Naprzeciw) (il. 23). Do niewielkiego pomieszczenia, na rzucie wydłużonego prostokąta, odbiorca wprowadzany był od krótszego boku. Pusta biała przestrzeń mogła sprawiać wrażenie wnętrza modernistycznego white cube. W głębi jednak umieszczony był niewielki, również pomalowany na biało, stolik z krzesłem. Obiekt ten uruchamiał ciało odbiorcy i zachęcał do podejścia, a zarazem wskazywał miejsce, z którego odbiorca powinien zapoznawać się z instalacją. Po zbliżeniu do stolika odbiorca znajdował na nim książkę oprawioną w czarną okładkę (il. 23). Jej zawartość stanowiła odbicie rzeczywistości zewnętrznej. Kontrastujące z bielą tła, naniesione bezpośrednio na ścianę za pomocą rysunku nieregularne i zróżnicowane zamknięte kształty, tworzące większe i mniejsze grupy, między którymi porozmieszczane były (wykonane w formie przestrzennej) czarne kształty znaków interpunkcyjnych, znajdowały kontynuację w przestrzeni książki. Biel kartek naznaczona została abstrakcyjnymi rysunkami i rozrzuconymi znakami interpunkcyjnymi, między które wprowadzony był rysunek niewielkiej żaglówki przemierzającej wyimaginowany świat. Warto w tym miejscu przywołać wypowiedź Dawidek-Gryglickiej dotyczącą specyfiki książki artystycznej:
„Literatura tradycyjna istnieje w dwóch przestrzeniach: – jako fizyczna książka w przestrzeni realnej;- oraz tekst, posiadający niezależną, paralelną do rzeczywistości przestrzeń wewnętrzną. Przestrzeń powieści. W tym wypadku można mówić zatem o konfrontacji przestrzeni. Raz – przestrzeni rzeczywistej z przestrzenią powieści, czyli przestrzenią fikcyjną, Dwa – obydwu tych przestrzeniach z fizyczną i umysłową przestrzenią czytelnika”1 M. Dawidek-Gryglicka, Przestrzeń…, op. cit., s.2..
Również w przypadku tej instalacji odbiorca prowadzony był jak gdyby przez kolejne kręgi: ze świata zewnętrznego do wnętrza galerii, następnie do świata książki. Te trzy przestrzenie odbiorca mógł poznawać bezpośrednio, poprzez dotyk (m.in. odsunięcie krzesła czy otwarcie książki). Zaangażowanie ciała odbiorcy podkreślało indywidualny charakter doświadczania podróży, której ostatni etap stanowił świat wyobraźni. Przestrzeń wystawy tworzyła rodzaj studiolo lub muzeum (w znaczeniu późnośredniowiecznego pomieszczenia przeznaczonego do osobistej kontemplacji, czy nauki, odciętego od wszelkich bodźców zewnętrznych) – miejsca sprzyjającego skupieniu i swobodnemu krążeniu myśli. Osiągnięcie takiego stanu zapewniać miały kształty o formach nie pozwalających na łatwą denotację, umożliwiających powstawanie nieskończonej liczby skojarzeń1 „Poza ortografią jest kontynuacją moich wcześniejszych poszukiwań związanych z wolna przestrzenią, utopią, która może się kształtować w przestrzeni myśli” (tekst towarzyszący wystawie „Poza ortografią” w Galerii Naprzeciw w Poznaniu, która odbyła się w 2006 roku, materiał udostępniony dzięki uprzejmości artystki).. Jaką funkcję pełniły jednak znaki interpunkcyjne wchodzące w różnorakie relacje z owymi kształtami? Napięcie powstające między formami nierozpoznawalnymi i znanymi skądinąd wynika z „luzowania” i „zakotwiczania” myśli. Rysunkowe obrysy, będące rodzajem obrazów potencjalnych, w oczywisty sposób prowadzą do swobodnej gry skojarzeń. W przypadku znaków przestankowych kwestia uwalniania i krępowania wydaje się mniej wyrazista; instalacja ta, w moim odczuciu, w pełni ujawnia potencjał drzemiący w tych elementach pisma. Chociaż z jednej strony pozostają w głębokim związku z językiem i zapisem, tu, uwolnione od kontekstu słów, zapoczątkowują niekończącą się dyseminację znaczeń, na którą zwracałam uwagę w poprzednich strategiach. Jak zaznacza autorka instalacji: „W pracy Poza ortografią użyłam znaków interpunkcyjnych, interesowała mnie podróż w świat wyobraźni poprzez pozornie znany język. Interpunkcja została uprzedmiotowiona i uwolniona od kontekstu znaków literowych”1 E. Kulesza, KSZTAŁTY MYŚLI – język wyobraźni jako istotne narzędzie poznania, praca doktorska, prom. J. Marciniak, Poznań 2009, s. 16.. Uprzedmiotowienie, reifikacja została w tej pracy dokonana podwójnie. Naprzód, poprzez pozostawienie znaków interpunkcyjnych poza kontekstem słowa, co przywołuje konkretystyczne traktowanie znaków, jakiego dokonywał m.in. Dróżdż. Po drugie zaś poprzez wykonanie ich w formie obiektów przestrzennych. Konkretne, dostępne haptycznie znaki tym mocniej oderwane są od swojego pierwotnego funkcjonowania w tekście pisanym. Zarazem pozostają w Tekście, ponieważ taka jest ich natura. Doświadczane przez odbiorcę bezpośrednio, stają się już nie znakami należącymi do tekstu napisanego przez Innego, ale porządkują przestrzeń odbiorcy, obszar jego myśli, jego świat wyobraźni.
Ewa Kulesza przyrównuje stworzoną instalację do mapy: „Myślę teraz o mapie, która odwoływałaby nas do światów wolnych, tworzonych przez człowieka, który wyrusza w niekończącą się podróż związaną z wyobraźnią. Jej cel jest nieokreślony i właściwie się oddala”. Znaki interpunkcyjne w tej perspektywie pojmowane są jako znaki umowne. Można jednak powiedzieć, że ich legenda nie istnieje lub raczej została zamazana („Obszary wolne mogą powstawać dzięki zaniechaniu określania sztywnych reguł i zasad, jak interpunkcja poza dyktandem języka”1 Fragment rozmowy Diany Fiedler i Mikołaja Polińskiego z Ewą Kuleszą. Materiał udostępniony dzięki uprzejmości artystki.). Nie można zatem powiedzieć o nich, że są puste, ponieważ odsyłają do czegoś bardzo konkretnego. Tak jak o mapie z nieczytelną legendą nie można powiedzieć, że nic nie wyraża (ponieważ piktogramy w dalszym ciągu odnoszą do danych elementów świata, a jedynie wówczas ich poprawne zinterpretowanie nastręczać może trudności), podobnie znak interpunkcyjny oderwany od języka nie przestaje wyrażać, lecz zyskuje nowe znaczenia uzależnione od indywidualnego pomysłu, skojarzenia, wspomnienia odbiorcy.
Wynik
Podsumowaniem przeprowadzonej przeze mnie gry, opartej na pracach artystycznych poddanych analizie, gry być może nieudanej, naznaczonej poszukiwaniem i błędami, może stać się przestroga Gomringera: „ponieważ nasza Poezja Konkretna powinna w zasadzie stanowić prawdziwą część składową współczesnej literatury i myśli, istotne jest, by nie była jedynie zabawą, by element zabawy/gry, który zalecamy, nie zaowocował poezją niepoważną. (…) Moim zdaniem, nadaje się ona do wypowiadania równie poważnych sądów na temat ludzkiej egzystencji w naszych czasach oraz na temat postaw intelektualnych jak czyniły to inne rodzaje poezji w okresach ubiegłych. Byłoby czymś bardzo niefortunnym, gdyby miała stać się ona jedynie pustą rozrywką typografów”1 Książka i co dalej 5.., op. cit., s. 22.. Znaki interpunkcyjne noszą w sobie niebezpieczeństwo bycia „pustą rozrywką”, znakiem pustym, zgrabnie opracowanym typograficznym kształtem. Różnorodność ich wykorzystania w pracach artystycznych, w odmiennych mediach i dla innych celów pokazuje jednak, że stanowią one repertuar form posiadających szczególny potencjał, lub nawet będących potencjałem. Z tego też powodu ich charakter określić można korzystając z pojęcia lektonu. Chociaż wydaje się ono bliskie derridaińskiej różni, termin, z którego korzystał starożytny filozof, pozostaje związany z zaistniałym faktem (np. dźwiękiem) lub przedmiotem (znak interpunkcyjny nigdy nie staje się obiektem abstrakcyjnym, zawsze posiada swoją materię wynikającą ze specyfiki zapisu). Ze względu na swoją naturę, którą metaforycznie można sprowadzić do trzech określeń: „ślepoty”, „głuchoty” i „niemoty”, znaki te nie prowadzą do oznaczenia innego elementu, lecz dyseminują, tworzą nieograniczoną grę skojarzeń i znaczeń. Ze względu na powyższe uwagi uznać je można za elementy szczególnie bliskie myśli postmodernistycznej. Taki wniosek pozwala mi wysunąć nie tylko czas, w którym pojawiają się prace artystyczne tworzone w oparciu o znaki interpunkcyjne (od lat 60. XX wieku) i media, które zostają wykorzystane dla tych prac (książka artystyczna, instalacja1 Jak zaznacza Łukasz Guzek – instalacja to formuła postmodernistyczna. (Ł. Guzek, SZTUKA INSTALACJI, Zagadnienia związku przestrzeni i obecności w sztuce współczesnej, Warszawa 2007, s. 5.).), lecz przede wszystkim ich sposób oddziaływania. Potencjał znaków przestankowych, możliwość nie wyrażania niczego bądź wyrażania niewyrażalnego, uruchomiona zostaje jedynie poprzez podjęcie gry. Gry dostępnej dla każdego i nie oceniającej graczy. Toczącej się tylko w oparciu o mikrohistorię, doświadczenie pojedynczej jednostki.
Bibliografia:
W. Adorno, punctuation marks, tłum. W. Nicholsen, „The Antioch Review”, 1990 (48), nr 3, s. 300-305.
Arnhaim, Sztuka i percepcja wzrokowa, tłum. J. Mach, Gdańsk 2005.
Dawidek-Gryglicka, Energia języka – kontekst znaku konkretnego, praca magisterska, prom. J. Dąbkowska-Zydroń, Poznań 2001.
Dawidek-Gryglicka, Historia tekstu wizualnego. Polska po 1967 roku, Kraków – Wrocław 2012.
Dawidek-Gryglicka, Konstrukcja przez redukcję. Porządki przestrzenne poezji konkretnej. [w:] Tekst-tura. Wokół nowych form tekstu literackiego I tekstu jako dzieła sztuki, red. M. Dawidek-Gryglicka, Kraków 2005.
Dawidek-Gryglicka, Odprysk poezji. Stanisław Dróżdż mówi, Kraków-Warszawa 2012.
Dawidek-Gryglicka, Przestrzeń w książce – książka w przestrzeni, praca magisterska, prom. J. Kozłowski, Poznań 2001.
Derrida, O gramatologii, tłum. B. Banasiak, Warszawa 1999.
Derrida, O różni [w:] Marginesy filozofii, tłum. J. Margański, Warszawa 2002, s. 29-56. S. Dróżdż, Pojęciokształty, poezja konkretna, Wrocław 1994.
Dziamski, Stanisława Dróżdża gry z językiem, „Odra”, 2009, nr 11, s. 122-134. Encyklopedia wiedzy o książce, red. A. Birkenmajer, B. Kocowski, J. Trzynadlowski, Wrocław-Warszawa-Kraków 1971.
Foucault, To nie jest fajka, tłum. T. Komendant, Gdańsk 1996.
Geoffrey, The Linguistics of Punctuation, Stanford 1990.
M. Gomez-Jimenz, The Meaning of Punctuation. Two Examples by E. E. Cummings, (http://www.academia.edu/10068724/The_meaning_of_punctuation_two_examples_by_E._E. _Cummings, dostęp dnia 23.02.2017).
Górski, Zagadnienie interpunkcji w wydaniach klasyków polskich, „Pamiętnik literacki”, 1973 (64), nr 4, s. 151-167.
Ł. Guzek, SZTUKA INSTALACJI, Zagadnienia związku przestrzeni i obecności w sztuce współczesnej, Warszawa 2007.
Havel, Antykody, czyli wiersze typograficzne, tłum. J. Waczków, Wrocław 1995.
Houston, Ciemne typki. Sekretne życie znaków typograficznych, tłum. M. Komorowska, Kraków 2015.
Huizing, Homo ludens. Zabawa jako źródło kultury, tłum. M. Kurecka, W. Wirpsza, Warszawa 1998.
Interpunkcja [w:] Oxford English Dictionary Online
(http://www.oed.com.018678xr0462.han.amu.edu.pl/ view/Entry/154629, dostęp dnia 23.02.2017).
Jaskólska-Klaus, A. Mączyńska-Frydryszak, T. Maruszewski, Psychofizjologia widzenia, Poznań 2001.
Kozłowski, Kon-tekst, Kraków 2009.
Kremer, Poezja konkretna w trzech obszarach językowych, „Przestrzenie teorii”, 2013, nr 19, s.95-114.
Krynicki, Wiersze wybrane, Kraków 2014.
Książka i co dalej 3, katalog wystawy, Galeria AT, 12 – 23.06.2000, Poznań. Książka i co dalej 5, katalog wystawy, Alphabet. wystawa poezji wizualnej i dźwiękowej, 25.10 – 05.11.2004, Galeria AT, Poznań.
Kulesza, KSZTAŁTY MYŚLI – język wyobraźni jako istotne narzędzie poznania, praca doktorska, prom. J. Marciniak, Poznań 2009.
Łubowicz, Rzeczywistość jest tekstem. O pojęciokształtach Stanisława Dróżdża / Reality is a Text. On ‘Concept-Shapes’ by Stanisław Dróżdż [w:] Stanisław Dróżdż, początekoniec. Pojęciokształty. Poezja konkretna. Prace z lat 1967- 2007 / beginend. Concept-Shapes. Concrete Poetry. Works 1967- 2007, Wrocław 2009.
Nader, Język, rzeczywistość, ironia. Książki artystyczne Jarosława Kozłowskiego, „Artium questiones”, 2005, nr 16, s. 187-212.
Nasiłowska, Trzy trudne pojęcia, „Teksty Drugie”, 1996, nr 3, s. 1-4.
Nawarecki, Miniatura i mikrologia, t. 1, red. A. Nawarecki, Katowice 2000. T. Nazarenko, Re-Thinking the Value of the Linguistic and Non-Linguistic Sign: Russian Visual Poetry without Verbal Components, „The Slavic and East European Journal 2003 (47), nr 3, s. 393-422.
Smolińska, Nieczytelność. Konteksty pisma, [w:] Nieczytelność, katalog wystawy, galeria Art. Stations Stary Browar 24.02-17.05.2016, Poznań 2016.
Pineda, Speaking about Genre: The Case of Concrete Poetry, „New Literary History” 1995 (26), nr 2, s. 379-393.
Podsiad, Słownik terminów i pojęć filozoficznych, Warszawa 2000.
Pompéry, UND PUNKT, katalog wystawy, Körnelia – Goldrausch 2013, 21.08 – 10.11. 2013, Galerie im Körnerpark, Berlin 2013.
Roth, Und Punkt-Gesammelte Schlusspunkte von Sophia Pompéry, http://signaturen-magazin.de/und-punkt.html (dostęp: 29.11.2016 r.). Rozmowy o sztuce (VIII). Ze Stanisławem Dróżdżem rozmawia Jaromir Jedliński, „Odra”, 1999, nr 7-8, s. 80-87.
Rypson, Obraz słowa. Historia poezji wizualnej, Warszawa 1989.
Sławek, Ogólna sztuka słowa (kilka uwag o istocie poezji konkretnej), „Poezja”, 1976, nr 6, s. 52.
T. Todorov, Teorie symbolu, tłum. T. Stróżyński, Gdańsk 2012.