Przemysław Jeżmirski Eksperymenty poznawcze bliskiego otoczenia

Eksperymenty poznawcze bliskiego otoczenia

EKSPERYMENTY POZNAWCZE BLISKIEGO OTOCZENIA  UŁOŻONE W KOLEJNOŚCI ALFABETYCZNEJ, fragmenty (A, Ą, B, F, G, H)

 

A

Być Artystą wszystkich Polaków to wielka rzecz!

By tego dokonać, należy ustalić spójny znak graficzny definiujący wszystkie nasze przypadłości, tendencje, decyzje i zamierzenia. Te ogólne, grupowe, będące naszymi cechami narodowymi oraz ich ekwiwalent w indywidualnych skłonnościach każdego z osobna. Zresztą łatwo zauważyć, że jedno wynika z drugiego i mowa tu, tak naprawdę, o tym samym, tyle że w różnym nagromadzeniu.

Nowy symbol wskazany przez Artystę nie powinien być powielaniem legendy, utwierdzaniem się w autodeklaracjach, które poza ludowym folklorem niewiele wspólnego mają z rzeczywistością. Artysta wszystkich Polaków wskazać powinien na fakty, na naszą obecną kondycję wyrażaną poprzez podejmowane decyzje, które są niezaprzeczalnym świadectwem nas samych. Artysta powinien zawrzeć to w jednej, spójnej myśli plastycznej, czytelnym znaku, prostym geście! Jeśli komuś uda się to zrobić, czeka go triumf i chwała.

Czy ktoś zatem zdefiniował na nowo obecną Polskę?

Mnie się to udało.

Wernisaż wystawy porezydencyjnej: Eksperymenty poznawcze bliskiego otoczenia, ułożone w kolejności alfabetycznej, artysta: Przemysław Jeżmirski, kurator: Andrzej Tobis, miejsce: Galeria Szara
Czytanki performatywne, 7.11.2019, prowadzenie: Przemysław Jeżmirski, miejsce: Galeria Szara

Ą

W 1989 roku babcia zawzięcie domywała mnie śliną przed wejściem do Pawilonu. Zwilżała chusteczkę, po czym rozpoczynała proces czyszczenia mych, najczęściej przybrudzonych podwórkowym trybem życia, policzków i kącików ust. Kiedyś udało mi się wymknąć. Wykręciłem się sprytnie przez lewe ramię i umykając tradycji doczyszczania, wbiegłem do Pawilonu brudny, krzycząc:

Nie twierdzę, że przeciętny gust jest zły i że to, co odrzucają ludzie o złym guście jest dobre. Myślę, że to czego nie wykorzystano, prawdopodobnie było złe. Ale jeśli zrobisz z tych resztek coś dobrego albo przynajmniej interesującego to zaoszczędzisz materiał. Twoja firma funkcjonuje jako produkt innej firmy, która oczywiście musi sprostać konkurencji. To wszystko opiera się na zasadach ekonomii. A poza tym, jak już wcześniej powiedziałem, wszelkie pozostałości są zabawne i pobudzają wyobraźnię1 A. Warhol, Filozofia Warhola od A do B i z powrotem (1975), s. 77–78; [w:] U. Eco, Historia brzydoty, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2007, 418..

Pani kierownik sklepu złapała mnie i dostałem klapsa.

W latach 90. ubiegłego stulecia uczestniczyłem wiele razy w obchodach imienin cioci. Wydarzenia te wzorowane były na kwazi-inteligenckie posiadówki, gdzie rzeczą zasadniczą była dobra prezencja oraz sztuka konwersacji o trywialnych pierdołach. Jako dziecko niewiele mogłem podyskutować w tamtym gronie, nie wiedząc czy jestem bardziej Ą czy Ę. Nie znając życia, byłem budzącym zainteresowanie zjawiskiem, służącym do dyskusji o tym, jak urosłem i zmężniałem w skali ostatniego roku. Zachowaniem, które zapadło mi w pamięci była procedura ściągania obuwia przez gości.

Przybyli dzielili się na tych, co w zgodzie z procedurą savoir-vivre nie zdejmowali butów wizytowych oraz na tych, co starając się uszanować czystość podłogi, łączyli garnitur z papuciami.

Kręciłem się znudzony na krześle obrotowym w pokoju obok, czując się jak Malowana królowa w małym niebieskim pokoju, gdzieś w piwnicznym bunkrze1 P. McCarthy, Bunkier piwniczny: Malowana królowa: mały niebieski pokój, 2003, [w:] U. Eco, op.cit., s. 418.. Paul McCarthy doskonale oddał charakter tych rodzinnych uroczystości, zwłaszcza w sytuacjach, gdy na rautach nie ma innych dzieci i jest pies, który lubi łapać za łydkę.

Kształt palucha nie jest szczególnie potworny: odróżnia tym się od innych części ciała, na przykład wnętrza otwartej szeroko buzi. Dopiero wtórne deformacje (ale częste) mogły nadać jego niesławie wspaniałą żartobliwą wartość (…) Ponieważ ze względu na swoją fizyczną pozycję, rodzaj ludzki oddala się, jak to tylko możliwe od ziemskiego bagna, a z drugiej strony, spazmatyczny śmiech doprowadza jego radość na sam szczyt, za każdym razem, gdy najczystszy poryw kończy się w szlamie wraz ze swoją arogancją, można pomyśleć, że mniej lub bardziej upośledzony i budzący pogardę paluch jest podobny psychologicznie do gwałtownego upadku człowieka, czyli do śmierci. (…) Okropnie trupi a jednocześnie silny i dumny wygląd dużego palca pokrywa się z tym szyderstwem i pozwala odnieść silne wrażenie nieładu ludzkiego ciała, dzieła niezgody organów1 G. Bataille, Paluch (1929), [w:] U. Eco, op.cit., s. 378..

Czytanki performatywne, 7.11.2019, prowadzenie: Przemysław Jeżmirski, miejsce: Galeria Szara

 

B

Będę używał słowa body, bo jest łagodniejsze. Może dlatego, że nęci zagranicą, a tam wolno więcej. Tam nigdy nie zachodzi słońce, a ciała wszystkich lśnią brzoskwiniową poświatą ułożoną w atletyczny kształt witalnej świeżości. W Polsce to zawsze będzie porno. Sympatycznie jest popatrzeć za miedzę, popodglądać przez dziurę w płocie i przy okazji ponarzekać. Przeszczep na grunt rodzimy tej zjawiskowej fatamorgany zawsze będzie nieudany.

U nas o ciele się nie rozmawia. A jeśli już to w pryzmacie wydarzonej katastrofy i odkrytego, planowanego, tuszowanego skandalu o statusie quo. Nieczęsto natomiast ma to charakter swobodnej pogawędki na poziomie ogólnokrajowym, gdzie topór wojenny pozostaje zakopany, a interlokutorzy odnoszą się do siebie z szacunkiem i swoje racje popierają rzetelnym przykładem lub zdrową argumentacją. Tak nie jest. I mógł sobie być Friedrich Nietzsche i jego cielesne udręki. Mógł sobie być Foucault z uknutą skrzętnie teorią ciała. Nikt nie wypraszał Judith Butler czy Jeana Baudrillarda. Albert Camus, Elfriede Jelinek, Merleau-Ponty — proszę bardzo. Jednak wciąż, gdy pojawia się nagość, awantura jest murowana, a skandal załączony zostaje w gratisie. Tak jakby całe ostatnie 60 lat sztuki schowano do pawlacza, zaś polską sztukę krytyczną najgłębiej. Co dziwniejsze, dzieje się to w kraju, gdzie golizna w praktyce jest czymś oczywistym: kąpieliska miejskie, Mielno w sezonie, dyskoteki średnio–miejskie ze wstępem do 20 zł.

Wernisaż wystawy porezydencyjnej: Eksperymenty poznawcze bliskiego otoczenia, ułożone w kolejności alfabetycznej, artysta: Przemysław Jeżmirski, kurator: Andrzej Tobis, miejsce: Galeria Szara

Ja sam zacząłem przechadzać się nago po mieszkaniu dobre kilka lat wstecz. Od tak, sam dla siebie, bez żadnej idei ani świadomie wybranej koncepcji ciała. Po prostu.

Body odkrywałem stopniowo. Początkowo moje negliże sięgały od pasa w górę, redukując ubiór o koszulkę w letnie, upalne dni. Potem pęd do nagości rozwijał się i w krótkim czasie chodziłem — tak jak większość polskich samców w warunkach urlopowo-domowych — w samych slipach. Wyzwolony i niezależny, niemal nagi! Niczym wyjęty z teorii stylistyki egzystencji autorstwa Foucault.

Dlaczego, pyta Foucault, życie każdego z nas nie miałoby być dziełem sztuki? Dlaczego każdy z nas nie może uprawiać sztuki życia, która szukałaby estetyczno-etycznych kryteriów egzystencji z dala od relacji władzy, systemu prawnego, struktur dyscyplinujących? Właśnie tutaj w tej jednostkowej estetyce egzystencji tkwią możliwość i źródło oporu, o których Foucault pisze jako o rewersie władzy: wszędzie tam gdzie jest władza pojawia się i opór, wszędzie, gdzie stawiamy opór, panują relację władzy1 M. Rogowska-Stangret, Ciało — poza Innością i Tożsamością. Trzy figury ciała w filozofii współczesnej, Fundacja Terytoria Książki, Gdańsk 2016, s. 197..

Szybko obnażyłem się, doszczętnie zauważając liczne walory takiego stanu rzeczy i nie zmieniwszy nic w owym przyzwyczajeniu do dziś paraduję lubieżnie po mieszkaniu. Z tym jednak wyjątkiem, że pewne zdarzenie zaważyło na postrzeganiu siebie i roli nagości, którą od tamtego momentu zacząłem dzielić na nagość, która była przed i nagość, która jest po.

Była 5 rano. Leżeliśmy w łóżku, a krzyki zza ściany nie dawały spać. Współlokatorzy kłócili się głośno i donośnie. Nic nie wskazywało na zakończenie konfliktu, dziejącego się na naszych uszach, eskalowanego i pielęgnowanego kolejnymi argumentami, słyszanymi pomimo grubej ściany przedwojennej, łódzkiej kamienicy. Byłem nagi. I nie planowałem tego nijak wykorzystać. Jednak gdy sytuacja nie poprawiała się, postanowiłem działać. Szybko i skutecznie. Dobyłem z plecaka dwie spinki do włosów z filcowymi różami — prezent otrzymany w Domu Letnich Obyczajów w Gdańsku1 Wakacyjna akcja artystyczna, realizowana w Gdańskiej Galerii Miejskiej w 2014 r.. Byłem gotów poświęcić także usychające róże, stojące w rogu pokoju, w brzydkim wazonie. Plan działania był prosty: początkowo przewidywał on podczepienie filcowych spinek w okolicach penisa — silny element koncentrujący uwagę skłóconych. Następnie zakładał radykalne wkroczenie do pokoju współlokatorów, wywołanie konsternacji (w domniemaniu przez nagość i filcowe róże) wreszcie rozsypanie zeschniętych płatków róż. Na sam koniec wygłoszenie słów: kochajcie się! Potem natychmiastowe oddalenie się ze strefy wroga. Kryptonim przybrany na potrzebę operacji brzmiał Gołąbek Pokoju, gdyż mym zadaniem było przywrócić spokój i harmonię domowi, który splugawił rokosz negatywnych emocji. Nie myślałem nijak o Focaultcie, body, władzy i oporze. Po prostu działałem. Wciąż zastanawiam się, jaki finał miałyby te działania, gdyby Gołąbek Pokoju zafrunął do pokoju krnąbrnej pary. Niestety jakiś klątwa unosząca się nad Polską i dusząca w zarodku wszystkie cielesne dyskursy uciszyła awanturę sąsiadów, sobie tylko znaną metodą. Na tyle skutecznie, że gdy naciskałem klamkę od drzwi, wokół zrobiło się niespodziewanie cicho. Dom zamilkł, a ja stałem ustrojony w filcowe róże, nie rozumiejąc już nic z tej sytuacji. Po chwili wróciłem do łóżka. Kilka dni później zgubiłem bezpowrotnie filcowe kwiaty.

Marleau Ponty napisał w książce: Ciało wraz ze wszystkim, co robi i czym jest, uczestniczy w odkrywaniu sensu świata, jest odpowiedzią, aktywnością, doświadczeniem1 M. Rogowska-Stangret, op.cit. s. 26.. Łódź napisała na przystanku:

TU JEST POLSKA.

 

F

Franczyza (franczyza polska) — trzy przykłady nowego znaczenia pojęcia, z pominięciem znaczenia pierwotnego.

Przykład polskiej franczyzy nr 1:

Rzeczywistość ludzka jest nieuporządkowana i wieloznaczna, i także moralne decyzje, w odróżnieniu od abstrakcyjnych zasad etycznych są ambiwalentne1 Z. Bauman, Etyka ponowoczesna, Wydawnictwo Aletheia, Warszawa 2012, s. 49..

Młody K…k wyszedł dziarsko z klatki schodowej stylem, w jakim zwykli wychodzić chuligani lokalnego klubu piłkarskiego. Przyodziany w koszulkę z pseudo-patriotycznym emblematem podszedł do czekających na niego druhów. Chłopcy wyglądali na zniecierpliwionych czasem oczekiwania na K…k kołysali się zatem nerwowo i rozglądali groźnie. Od czasu do czasu zdarzało im się zatrąbić przez otwartą szybę donośnym klaksonem czarnego Audi A3. Widać było, że posiadany przez nich samochód dodaje powagi i groźności w ich mniemaniu, miny i gesty mieli zatem poważniejsze i bardziej zajadłe niż zazwyczaj. Również młody K…k nie pozostał obojętny wobec prestiżu jaki buduje niemiecka motoryzacja. Widowiskowo przywitał się z przyjaciółmi, którzy — jak sądzić można było po odzieży i posturze — również należeli do dziarskich działaczy patriotyczno-stadionowych. Potem wszyscy wsiedli do czarnego Audi, by z piskiem opon wyjechać z osiedlowej uliczki. Rap dudniący z samochodu długo jeszcze odbijał się od bloków.

Zastanawiającym jest fakt czy podczas tych głośnych moto-wojaży zdarzyło im się dyskutować o tym, dlaczego tak kochają wozy z Ingolstadt. Chyba, że ich wersja Audi była już tą rodzimą, polską wersją robioną na licencji, na krajowych podzespołach, u brata w garażu.

Wernisaż wystawy porezydencyjnej: Eksperymenty poznawcze bliskiego otoczenia, ułożone w kolejności alfabetycznej, artysta: Przemysław Jeżmirski, kurator: Andrzej Tobis, miejsce: Galeria Szara

Przykład polskiej franczyzy nr 2:

Ustało gorączkowe poszukiwanie jawnych lub ukrytych funkcji wszystkiego, co ludzie czynią sobie i innym. Świat ponowoczesny jest światem, w którym tajemnica przestaje być ledwo tolerowanym cudzoziemcem oczekującym w kolejce na deportację. W tym świecie mogą zdarzać się rzeczy niemające uzasadnienia, zaś ludzie mogą robić rzeczy, które z trudem dałoby się wytłumaczyć wskazaniem jakiegokolwiek (a tym bardziej — rozsądnego) celu1 Ibidem, s. 50–51..

Miał niemal 40 lat i wciąż wierzył w Konfederatów1 Konfederacja — koalicja o charakterze prawicowym i eurosceptycznym, zawiązana na wybory do Parlamentu Europejskiego w 2019 (źródło: Google).. Unię należy zniszczyć, a lewactwo najbardziej — powtarzał jak katarynka przy każdej możliwej okazji, gdy udało mu się uzyskać głos w towarzystwie. Jego niemieckie kombi z silnikiem 2.0 TDItdi, po przekroczeniu pół miliona kilometrów otrzymało naklejki symbolizujące: chrześcijańską rybę oraz Polskę Walczącą. Religia wielu rzeczy zakazuje, ale nie zabrania nienawiści. Nie mówił tak, ale patrząc po memach udostępnianych na Facebook’u można przypuszczać, że wyznawał taką teorię. Chyba, że nie czuł wagi publikowanej treści. Na co dzień był koleżeński, starał się być dżentelmenem, trochę w szkolnym wydaniu, ale niektórym koleżankom wydawał się przez to uroczy. Firmę stworzył za środki pozyskane z Unii Europejskiej, zaś towary którymi handlował pochodziły często z zachodnich dyskontów — głównie niemieckich i francuskich. Wzorował się na kimś z dalszej rodziny, kto przed laty założył podobny biznes i dorobił się na nim krocia. Uważał, że jego działania to przykład brany z sukcesu tamtej osoby. Pomoc unijną, dzięki której mógł zacząć prosperować, wyparł. Albo próbował. Pytania o to zbywał milczeniem. Wszystko zawdzięczał inspiracji krewnym.

Wernisaż wystawy porezydencyjnej: Eksperymenty poznawcze bliskiego otoczenia, ułożone w kolejności alfabetycznej, artysta: Przemysław Jeżmirski, kurator: Andrzej Tobis, miejsce: Galeria Szara

 

Przykład polskiej franczyzy nr 3:

Początkową delegitymizację czy branie w nawias impulsów moralnych i emocji, a następnie próby wznoszenia gmachu etyki z argumentów starannie oczyszczonych z moralnych półtonów i wszelkich związków z niewypaczoną, ufną ludzką zażyłością, można by — używając słynnej alegorii Harolda Garfinkla — przyrównać do stwierdzenia, że gdybyśmy tylko mogli usunąć ściany, lepiej zobaczylibyśmy na czym trzyma się sufit1 Z. Bauman, op.cit., s. 54..

Wszystkie manifestacje odbywające się za lepsze jutro kończyli kieliszkiem prosecco albo filiżanką espresso. Dyskutowali o strategiach działania, ludzkich powinnościach, klęskach jakie rodzą się na ich oczach i może wreszcie dostarczą tak pożądanego przeżycia pokoleniowego, dzięki któremu każde z nich stanie się dojrzalsze i starsze. Będzie mogło opowiadać o tym wnukom — dzieciom, dzieci zrodzonych z wolnych, kreatywnych związków, zawieranych w pluralizmie i poszanowaniu praw. Może w międzyczasie każde z nich zrobi o tym dokument filmowy albo literacki, który obiegnie świat. Problematyka rodzimej współczesności wydaje się ważna, szczególnie dziś. Gdy pada pytanie, czy warto twardo walczyć za wspólną sprawę, natychmiast odpowiadają tak, zaznaczając mimochodem, że jutro muszą kończyć projekt na Domaniewskiej, rano mają crossfit i jogę, w południe jest Ćevapčići na lunch, a wieczorem w ramach happy hours Aperol Spritz będzie po szesnaście.

Ziemowit Szczerek1 Mowa o treści książki Z. Szczerka, Międzymorze, Wydawnictwo Agora S.A., Wydawnictwo Czarne. zauważył kiedyś, że prozachodni mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej przyjmują europejski model życia w bardzo silny i dosłowny sposób, tak by nikt nie zarzucił im prowincjonalizmu.

 

G

— Panowie oddadzą te puszki. Ja zbieram je dla kolegi.

Mężczyzna wychyla się z garażu wyciągając dłoń po aluminiowe pozostałości z naszego piwa.

— Ten kolega ma ciężko w życiu, przychodzi tu, a my mu pomagamy.

Drugi mężczyzna stojący obok kiwa głową.

— On nie ma garażu, ma ciężko — dodaje.

Garaż.

Z zewnątrz każdy z obiektów jest bardzo podobny. Blaszany lub murowany. Stojący w rzędzie. Często tych rzędów jest kilka lub nawet kilkanaście. Tworzą autonomiczną krainę, labirynt w którym tylko autochton odnajdzie właściwy kierunek. Rzadko kiedy garaż stoi sam, pojedynczo. Takie przypadki zdarzają się, ale to wyjątki od panujących reguł.

Wnętrza również bywają spójne i zunifikowane. W części centralnej — atrium1 Wykorzystana w tekście terminologia nazywająca poszczególne przestrzenie domu rzymskiego użyta została na podstawie opisów zamieszczonych w: 1) Słowniku terminologicznym sztuk pięknych, opracowanie zbiorowe, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 2007; 2) artykule Dom rzymski, Imperiumromanum.edu.pl, https://www.imperiumromanum.edu.pl/kultura/architektura-rzymska/dom-rzymski/. większą część przestrzeni zajmuje impluvium — współcześnie zwane kanałem. W odróżnieniu od koncepcji rzymskich z założenia powinno być suche w środku. Praktyka często jednak jest bliższa regułom antyku. Kanał bywa niedbale przykryty deskami różnego typu. Drewno zazwyczaj jest stare i zbutwiałe, poruszanie się po garażu wymaga zatem pewnego wyczucia. Nie powinny też dziwić znaczne ubytki w nakryciu impluvium, które z ilości kilkudziesięciu zredukowane zostało do kilku sztuk drewna.

Obrzeża garażowe są zwykle zaaranżowane przedmiotami niechcianymi już w domu, akcesoriami o przeznaczeniu stricte warsztatowym jak również licznymi niezbędnikami przyszłego użytku czekającymi na właściwy moment. Ze względu na różnice w funkcjach jakie pełnią poszczególne fragmenty pobocznych przestrzeni garażu wyróżnia się: taberane, cubiculum, alae i oczywiście ostium wraz z redukowanym do minimum vestibulum.

Taberane to często strefa przedmiotów nabytych lub przeznaczonych do zbytu. Z naciskiem na to drugie. Bywają tam zużyte opony, stare kołpaki, pęknięte felgi czy pojedyncze elementy silnika. Zdarzają się też rzeczy zupełnie nie związane z motoryzacją. Taberane w garażu znajduje się zaraz przy bramie wjazdowej (ostium). Układ ulokowanych tam sprzętów jest regularny, gdyż wszystkie one przeznaczone są do rychłego wydalenia poza obiekt. Mało istotnym jest fakt, że pozbywanie się zgromadzonej kompozycji trwa nieraz latami. Bez powodzenia.

W dalszej części budynku znajduje się część zwana cubiculum co oznacza sypialnię. Współcześnie mało kto sypia w garażu na tyle często, by potrzebował specjalnej przestrzeni na tę okazję. Dziś pojęcie to dotyczy głównie zagospodarowania przestrzeni przedmiotami, które pochodzą z domu: często z sypialni, niekiedy z salonu, sporadycznie z przedpokoju. Mistrzostwem świata jest zagarnięcie kompletnej meblościanki, która ze względu na dużą pakowność i niezłą ergonomię jest cennym łupem. Mebel wzgardzony w domowych pieleszach trafia do garażu, by tam rozpocząć drugie, często wieczne życie.

Alae to najbardziej tajemnicza strefa garażu. Jej konkretne przeznaczenie pozostaje nieznane. Lokacja alae bywa zmienna, jednak prawie zawsze graniczy z cubiculum. Czasem jej umiejscowienie przypada naprzeciw bramy wjazdowej, niekiedy lokowane jest w ścianie bocznej. Stałe elementy charakteryzujące ten tajemniczy zakamarek to: plakat z roznegliżowaną kobietą (z okolic lat 90. XX stulecia), zaschnięte pędzle i zużyte przybory malarskie wetknięte w szklany słój bądź wazę dipylońską (pamiątka z Karpacza), sprytnie wykradzioną do garażu. Ponadto w alae poniewiera się liczny szpej narzędziowy, nieodłączna grzałka i radio. Podstawowym problemem alae jest pobór energii elektrycznej. Skąpa ilość gniazdek powoduje, że grzałka pracuje zamiennie z radiem. Gdy temperatura gwałtownie spada, eter milknie. Gdy gospodarka cieplna jest prawidłowa, do głosu dochodzą wiadomości i prognoza pogody.

Gdy wspinaliśmy się na wzgórze za garażami, pan od zbierania puszek dla kolegi siedział rozparty na leżaku pośrodku atrium. Pomimo pięknej sierpniowej pogody wolał nie zażywać słońca. Chronił się przed jego światłem w ocienionym, nieco dusznym przybytku. Podczas powrotu z przechadzki pan nie był już sam. Odwiedził go znajomy — sąsiad, który na nasz widok jasno zaznaczył, że przybył tu w celach towarzyskich, a jego garaż znajduje się nieco dalej. Ta informacja była kluczowa, bo określała pozycję i stosunek zależności obojga dżentelmenów. Byli wobec siebie równi. Stali i dyskutowali zażyle o ważnych, ontologicznych zagwozdkach. Nie wiem, czy ich zainteresowanie pustymi puszkami było szczere, czy też miało za cel zwrócić naszą uwagę na ich status. Status właściciela garażu. Dar całkowitej wolności jaką owy garaż zapewnia. Jak również na to, jak katastroficzną sytuacją może być jego brak. Obaj panowie wyglądali na takich, którzy w niewielkich schronach odnajdują odebraną w domu swobodę i moc twórczą. Celebrują własną egzystencję w obszarze, na którym wszystko im wolno i który w pełni kontrolują. Nie ma tam mowy o niebezpieczeństwie wysłania do sklepu, na targ, ze śmieciami lub do kiosku. Nikt nie poprosi o reperację kranu ani nie wywęszy wypitego piwa. Nie uraczy nie chcianą zupą. Garaż to idylla, dlatego w tak wielu z nich tętni życie, powstają dumne plany i światłe idee. Kwitnie życie towarzyskie, kulturalne. Jest światowo, ale też swojsko. Chyba, że ktoś nie pomyśli i wstawi do garażu auto. Na szczęście są to przypadki marginalne. Zazwyczaj przykra, zewnętrzna rzeczywistość majaczy za bramą odgradzana obłokiem grillowego dymu.

Oddaliśmy swoje puszki na rzecz nieszczęśnika, głęboko wierząc, że pozyska kiedyś swój garaż. Wiemy jakie to uczucie, bowiem żaden z nas również go nie posiada. Ruszyliśmy przed siebie machając panom na odchodne.

 

H

Zaznacz hasło na literę „H”, które budziło najwięcej kontrowersji w Polsce, w latach 2018–2019:

  • HOMOFOBIA
  • HOMOSEKSUALIZM
  • HOLOKAUST
  • HUAWEI

 


Publikacja towarzyszy wystawie 

Eksperymenty poznawcze bliskiego otoczenia, ułożone w kolejności alfabetycznej

prezentowanej w dniach 27.09–31.10.2019 w Galerii Szarej w Katowicach.

 

Teksty: Przemysław Jeżmirski

Wydawca: Akademia Sztuk Pięknych w Katowicach, Galeria Szara w Katowicach